Wnioski z GW6 – niedzielne cierpienia

0

Niedziela miała dwie twarzy – z jednej strony bohaterski Raul Jimenez i Nuno z rigczem zdejmujący Saissa z boiska, a z drugiej obrzydliwie blankujący DCL czy Hames. Którą twarz przybrał Wasz zespół?

Mame, machina stanęła

Wiedzieliśmy, że prędzej czy później weryfikacja sensacji tego sezonu w postaci Aston Villi i Evertonu nastąpi. Nie wiedzieliśmy, że stanie się to akurat w GW6, gdy większość z nas podwoiła piłkarzy obu ekip. Ale stało się. Ekipa Ancelottiego zagrała bardzo słabo – Digne bez kluczowych podań i z czerwoną kartką (pechową, bo pechową, ale cóż), DCL solidne zero strzałów i również blisko czerwieni, a Rodriguez dwie kluczowe piłki zagrał, ale całą drugą połowę truchtał i starał się nie pogłębić kontuzji. Podsumowując – gównianie i stabilnie.

Jednocześnie zapowiadają się też kłopoty w kolejnych meczach – Digne wypada, Fawelarz pauzuje jeszcze dwa mecze, nie ma Colemana i nie wiadomo, co ze zdrowiem Hamesa. Dlatego albo przyjdzie wsparcie z ławki albo Everton będzie cierpiał z Newcastle i Manchesterem United.

Na drugim froncie Soton – choć Bednarek i Vestergaard mają kłopoty z tak szybkimi piłkarzami jak Son czy Werner, to DCLa schowali sobie do kieszeni. No i ta ofensywa – paradoksem Świętych jest to, że Che Adams gra wyżej (gol i jeszcze jeden strzał, chyba wezmę go do siebie), to Ings jest po prostu lepszym piłkarzem i dlatego lepiej punktuje (2 asysty, tylko 1 strzał tym razem). Święci to fajny pick, bez względu na to, z kim grają – będą sobie stwarzali okazje, będą strzelali gole, będą fajni do oglądania.

Ps. wiecie, że wczoraj minął rok? Czapki z głów Panie Hasenhuttl.

Nuda, ale z punktami

Mocny kandydat do walki o miano najnudniejszego meczu sezonu. Jeśli kogoś interesuje jak wyglądało całe spotkanie to może lepiej odpuścić i włączyć sobie ostatnie 10 minut. Zamurowane w swoim polu karnym Newcastle i Wilki czekające na to, co wymyślą skrzydła, ot co.

Zapunktowali solidni w tym sezonie napastnicy. Najpierw Raulowi siadł strzał zza pola karnego, a później Callum pięknie odegrał scenę faulowanego piłkarza i wywalczył Murphy’emu rzut wolny. Z perspektywy FPL, wzmocnień składu możecie szukać w Wilkach, głównie w postaciach Podence’aNeto z naciskiem na tego drugiego. Pod nieobecność Moutinho, bije wszystkie stałe fragmenty, a dzisiaj był zdecydowanie najlepszym zawodnikiem (4 strzały, 2 stworzone sytuacje, 4 razy faulowany). Z drugiej strony, na Newcastle nie patrzcie wcale. Zero pomysłu poza głupimi szalonymi dryblingami ASM. Sroki nie zrobiły dzisiaj ani jednej akcji, a udało im się strzelić bramkę.

Nuda i bez punktów

Zobaczyliśmy dwie twarze Arsenalu – te ładniejszą (choć to wciąż raczej średnia krajowa niż Scarlett Johansson) i te brzydszą (bardziej Danny Trejo niż Glenn Close). Pierwsza połowa – 11 strzałów, bardzo dobry Tierney (2 podania kluczowe), równie dobry Saka (4 strzały). Druga połowa – 1 strzał, cierpienia, ból i w ostatecznym rozrachunku przegrana. Aubameyang (2 strzały) miał być must havem w pomocy, a obecnie nie dałbym za niego nawet 5,5 w FPL. Ból, cierpienia i brak ofensywnej jakości aż wylewa się z ekipy Kanonierów.

No i do tego Mustafi – jak słabo musiał wyglądać Saliba, żeby Niemiec dalej łapał się do składu?

Leicester? Nic nadzwyczajnego, ale wejście Vardy’ego (oprócz gola jeszcze jedna setka) wystarczyła na tak dysponowany Arsenal. Poza tym Lisy, znowu nastawione na kontrę, wyglądały raczej biednie – tylko 6 strzałów (4 z nich to dzieło Maddisona) przez 90 minut. Bardzo wysoko grał Justin (w zasadzie lewe skrzydło), a Barnes nie dograł 90 minut i został zmieniony przez Undera – czy pora się martwić o miejsce w składzie Anglika?

Sobotnie obserwacje znajdziecie tutaj.