Niedziela i poniedziałek całkowicie odwróciły tabele w Fantasy Premier League. Kto wywindował nas w górę, a kto ciągnął nas w ostatnie czeluście piekieł? Let’s see!
Bezzębne Wilki
Liverpool rozprawił się z Wolves łatwiej, niż ktokolwiek by się tego spodziewał. 4-0 z zawsze mocnymi Wilkami? Szok. Co prawda duża w tym zasługa Connora Coady’ego, który grał jak wychowanek The Reds, a nie kapitan Wolverhampton, ale to szczegół. Gol i asysta Momo to bardzo dobry wynik, bo generalnie nie szalał na boisku (3 strzały, jedna asysta). Dobry występ Robertsona, mimo że bez asysty, bardzo aktywny Mane (5 uderzeń na bramkę) z przypadkową asystą, a Jota tym razem bez większego wpływu z ławki. Wrócił za to Trent i choć nie błyszczał jeszcze key passami, to różnica jakości między nim a Neco Williamsem jest ogromna.
Wolves, bez Raula, z niefajnym terminarzem (3 czerwone na 5 meczów), nie brzmi jak opcja. Neto (o strzałów) czy Podence (1 strzał) to może być zapychacz na 4-5 slot w pomocy, ale nie piłkarze, którzy będą nas ciągnęli za uszy w tabelach prywatnych lig. A Semedo samobój i głowa w Barcelonie – rozumiem już wszystkich sceptyków, którzy powątpiewali w ten ruch.
ps. Żyjemy w świecie wielkiego Kellehera. Dziękuję przyjacielu, nie zapomnę Cię nigdy.
Znowu to zrobił
Vardy nie umie nie punktować. Gdy wszyscy ci, którzy go nie mają, już odpalają szampany, to Anglik nagle, w ostatniej minucie, wturla piłkę do siatki. I tak było z Sheffield – zapowiadał się blank, a skończyło się golem na zwycięstwo, żółtą kartką, 8 punktami i zmasakrowaną chorągiewką. Nic się nie zmienia – Jamie to piłkarz na cały sezon, jeśli mamy cierpliwość i nie chcemy mu dawać opaski ze słabymi rywalami, to Anglik spokojnie swoje zrobi. Reszta opcji raczej na minus – Barnes stracił skład (nawet nie wszedł), a Lisy non stop tracą gole. Maddison? Nie, nie ufałbym mu. Obecnie jest dwa razy gorszą wersją Grealisha w podobnej cenie.
Sheffield w tym sezonie Fantasy Premier League nie istnieje. Nie ma ich, po prostu. Brewster to jest ostatni slot ławki, gorszy niż Bissouma.
Do dwóch razy sztuka
Mourinho tak jak przechytrzył Guardiolę, tak samo przechytrzył jego ucznia. Arteta nie wyciągnął wniosków i Arsenal dostał dwa strzały z kontry, a potem bezradnie bił głową w mur. Dziesiątki dośrodkowań na Lacazette’a walczącego z Dierem i Alderweireldem – nie, to nie mogło się udać. I się nie udało. Udało się za to zapunktować Sonowi i Kane’owi – obaj zgodnie z golem i asystą, a współpraca tego duetu to ozdoba tego sezonu. Oprócz akcji punktowych słabo (tylko 5 strzałów Spurs), ale czy 12/13 punktów to mało? Gra bez Spurs, lidera tabeli, to samobójstwo. A w meczach, w których Koguty miały tracić gole na potęgę, Reguilon zachował trzy czyste konto. Czy naprawdę magia Mourinho jeszcze działa?
Na Arsenal patrzyło się ze smutkiem. To połączenie późnego Wengera i późnego Moyesa – bez pomysłu, bez celu, na oślep. Przede wszystkim bez jakości. A bez jakości ciężko szukać pozytywów też pod kątem Fantasy Premier League – Tierney i Bellerin podłączali się do akcji ofensywnych, Willian bił każdy stały fragment gry, ale co z tego, skoro drużyna oddała tylko 11 strzałów, mając 70% posiadania piłki i przegrała do 0, strzelając tylko 2 gole w ostatnich 7 meczach ligowych? Trudne chwile w domu Artety i fanów Kanonierów.
Wilf’s Team
Wilfired Zaha wrócił i ma się dobrze. Anglik zmasakrował biednego Johnstone’a – dwa gole, asysta (sprokurował samobója Furlong), 4 udane dryblingi. Po przerwie kwarantannowej nie ma u Wilfa śladu. Czy jest opcją? Oczywiście, jeśli liczycie się z tym, że będzie chimeryczny pod kątem punktowania, a Orły strzelają raczej jednego niż kilka goli na mecz. Przypomnijmy, że to pierwszy raz od niepamiętnych czasów, gdy Crystal Palace strzeliło 5 goli w lidze. Ostatniego takiego wydarzenia nie pamięta nawet królowa Elżbieta, a ciężko o bardziej sędziwą osobę na tym świecie. Co do reszty ekipy Hodgsona – do rozważenia tylko van Aanholt (asysta i 3 key passy), Benteke to melodia przeszłości, a Eze jest bardziej chimeryczny niż Zaha.
West Brom i jego piłkarze myślę, że coraz mniej obchodzą już nawet Bilicia, więc tym bardziej nie powinni obchodzić nas. Niech spadną i przestaną nam zawracać głowę.
Co tam w poniedziałek?
- Maupay jednak żyje, ale co to za życie?
- Brighton dalej umie grać w piłkę (długimi momentami Mewy przeważały), ale znowu umiejąc grać, przegrywają. Niebywałego pecha ma ekipa Pottera.
- Wrócił Danny Ings i przywitał się na spokoju golem z karnego. Jak macie budżet, to wiecie gdzie szukać gościa na każdą okazję.
- Che Adams 0 strzałów, 1 key pass, biednie.
- JWP znowu z asystą – najlepsze stałe fragmenty w lidze, no doubt.
- Southampton to dojrzała drużyna, taka na górną połówkę tabeli.