Scout z kanapy – GW3 vol.2

0

Jak kolejka cudów to na całego. Pozostałe 5 spotkań także idealnie wpasowało się w krajobraz tej kolejki. Może zaczniemy od…

TOTTENHAM – NEWCASTLE

Jak do tego doszło – nie wiem. Tottenham powinien zamknąć to spotkanie w 9 minucie, a ostatecznie stracił dwa punkty. Nawet Ben Davies zaliczył kontakt z piłką w polu karnym! Sam Kane mógł zdobyć przynajmniej 3-4 bramki. W 3 minucie dobijał uderzenie z rzutu wolnego i ku zaskoczeniu wszystkich, trafił w Darlowa. Sześć minut później znakomitym podaniem popisał się Hojbjerg, ale Harry nie potrafił zdobyć bramki uderzeniem głową z 6 metra. Dobrą sytuację po rożnym zmarnował Dier. Słupek i poprzeczkę ustrzelił Son. Posiadanie w składzie Koreańczyka wymaga niezwykłych pokładów cierpliwości – tym razem dla odmiany nie dostał czerwonej kartki, ale zszedł z kontuzją w przerwie. Mourinho pretensje może mieć tylko do siebie:
Dzień 1 – vs Everton (90mins)
Dzień 5 – vs Plovdiv (90mins)
Dzień 8 – vs Southampton (90mins)
Dzień 12 – vs Shkendija (90mins)
Dzień 15 – vs Newcastle (kontuzja w 45mins)

Newcastle? Obraz nędzy i rozpaczy. 35% posiadania piłki i zaledwie 6 strzałów, gdzie jedyny celny to ten z karnego. Sroki mają w tym sezonie więcej punktów (4) niż uderzeń w światło bramki (3). Niezłe sytuacje mieli Almiron i dwukrotnie Shelvey, ale jak już wiadomo, nie zostały wykorzystane.

WATCHLIST:

TOT-NEW

MANCHESTER CITY – LEICESTER

Bicie (łysą) głową w mur przez 90 min nie przyniosło skutku. Manchester City pomimo 71% posiadania piłki oddał na bramkę Schmeichela tylko 6 strzałów z boxa (w sumie 16). Nie przypominam sobie jednak jakiegoś większego zagrożenia. KdB grał swoje, ale ewidentnie coś w tej drużynie nie funkcjonowało. Może ten Sterling na szpicy – Anglik traci na tej pozycji połowę swoich atutów. W obronie dobre zawody Erica Garcii gaszącego raz za razem najlepszego w ekipie Leicester Barnesa. Może gdyby na przeciwko stał Ogbonna (GW4) Anglik kończyłby z dwucyfrówką. To on dwukrotnie zagrywał w pole karne do Vardy’ego, gdy ten był faulowany. Dżejmi w końcu również z bramką z gry!

Na słowa pochwały w City zasługują przede wszystkim KdB (dwie żółte za faule na nim, trzymał poziom) no i Mahrez. Algierczyk pięknie odpłacił się swojemu byłemu klubowi rozgrywając bardzo dobre zawody z wisienką na torcie w postaci bramki. Całkowicie niewidoczny był Foden, a występu Mendy & Walker lepiej nie komentować. Delap trafił też w poprzeczkę.

WATCHLIST: Barnes (7.0) Castagne (5.7) – kupujcie póki tak tanio

MCI-LEI

WEST HAM – WOLVES

Pierwsze rozczarowanie czekało na nas jeszcze przed pierwszym gwizdkiem – Podence poza składem! A później było już tylko gorzej… Z obrony Wilków pozostało tylko wspomnienie. Równie dobrze West Ham mógł zdobyć 6-7 bramek. Większej katastrofie zapobiegł Rui Patricio. Bronił strzały Soucka(x2), Antonio, setkę zmarnował Fornals. To również po jego strzale w słupek drugą swoją bramkę zdobył Bowen. Zer w linijce Traore starczyło by na dwie flagi olimpijskie no ale dryblingi szacuneczek. Co z tego ze obrońcy czytają go jak otwartą książkę. Prawa, gaz, o kurde już linia, balon na drugą stronę. Wstyd, hańba, kompromitacja. Najgroźniejsza akcja Wilków to strzał Nevesa z 16 metrów.

Conor Coady raczej nie powtórzy osiągnięcia z poprzedniego sezonu gdy nie opuścił w Premier League nawet minuty. Na pewno nie w takiej formie. W pewnym momencie zrobiło mi się go szkoda, gdy kolejny raz Antonio robił z nim co chciał. Saiss nie ustępował koledze. Michail z kolei wyglądał w tym spotkaniu jak jedno osobowy oddział szturmowy (czyli jak zwykle) wspierany przez Jarroda Bowena i Masuaku.

I kiedy już myśleliśmy, że nic gorszego nas nie spotka wtedy wjechał on:

Jimenez

Raul może nas jednak wynagrodzić i to z nawiązką w GW4 ale o tym w następnym akapicie.

WATCHLIST: Antonio(6.4), Bowen(6.3), Masuaku(4.5)

WHU-WOL

FULHAM – ASTON VILLA

„Niech Pan się zapyta bramkarza, niech Pan zapyta Hectora i Ream’a co oni ***** zrobili” stwierdziłby Grzesiu Skwara. Obrona Fulham istnieje tylko w teorii – jak potwór z Loch Ness. Scott Parker idzie chyba po rekord straconych bramek skoro wpuszcza na boisko już nawet Le Marchanda. Choć w sumie nie ma mu się co dziwić – trzecia bramka to jakiś kryminał. Fulham nie udało się założyć pułapki ofsajdowej przy rzucie wolnym na 40 metrze (sic!), a problemów z wpakowaniem piłki do siatki nie miał Mings. To jak do tej pory drugi (Konsa jest trzeci) najlepiej punktujący obrońca w grze. Niech was natomiast nie zmyli liczba 16 'strzałów’ Fulham. Miały zapewne minusowe xG. Najgroźniejszy oddał Mitro i pewnie sam nie wie czy to był strzał czy podanie. Serb faulował też przy niezaliczonej bramce Fulham. Plusik na zachętę można postawić przy nazwisku Cavaleiro.

Aston Villa z kolei kontynuuje marsz po mistrzostwo. Miała w tym spotkaniu zaledwie 35% posiadania piłki, ale każda ich akcja pachniała golem. Na 12 strzałów 10 oddali z boxa! Oglądanie Jack’a Grealisha w takiej formie to prawdziwa przyjemność, ale tego wieczora show skradł jednak ktoś inny. Nasz stary znajomy – John McGinn, a raczej McGin’iesta. Cóż to było za spotkanie w wykonaniu Szkota! Zaliczył dwie asysty chociaż przy drugiej powinien podzielić się punktami FPL z Grealishem, ale to co zrobił tutaj? Made in La Masia.

https://twitter.com/i/status/1310694433214660608

Walczył, starał się Watkins. Miał równą łatwość dochodzenia do sytuacji jak również ich marnowania. W końcu powinno jednak coś wpaść.

WATCHLIST: Grealish (7.0), McGinn (5.5) Watkins (6.0) Mings (5.0) Hourihane (6.0)

AVL-FUL

LIVERPOOL – ARSENAL
Nie wiem czego spodziewają się kibice Arsenalu widząc w składzie na Liverpool takie nazwiska jak Lacazette, Holding, Xhaka, Elneny, Bellerin, AMN. 66% posiadania piłki, 21-4 w strzałach na korzyść The Reds mówi samo za siebie. Zapowiadane na hit kolejki spotkanie okazało się być gierką treningową Liverpoolu.

Artecie nauki Guardioli wjechały chyba za grubo. Rozgrywanie piłki od bramki przez Holdinga i Luiza to już brzmi jak przepis na gola dla przeciwnika. I to jeszcze przy stanie 2-1 w 70 min. Chapeau Bas Mikel! W zamyśle mieli zapewne wciągać The Reds na własną połową by wykorzystać Aube w kontratakach. Tego jednak nie było na boisku… tzn. był – ciężko stwierdzić.

I wtedy jak z nieba spadł im bład Robertsona, wykorzystany przez Lacazette’a. Szkot potrzebował zaledwie 9 minut by w pełni zrehabilitować się za utratę bramki. W między czasie trafił też Mane. Senegalczyk grał w tym spotkaniu lepiej od Salaha, co wcale nie znaczy, że Egipcjanin grał źle. Natomiast jeżeli są wśród nas posiadacze Firmino w składzie to życzę powodzenia.
https://ibb.co/sqd4FQ0

W końcu też TAA wyglądał tak jak nas do tego przyzwyczaił – 3 kluczowe podania, 2 duże sytuacje wykreowane, asysta. Po wejściu na boisku aktywny był też Jota.

Specjalne wyróżnienie dla Lacazette – oczywiście na minus. Mogło, a nawet powinno być 2-2, ale Francuz znalazł sposób by zmarnować dwie wielkie (na prawdę WIELKIE) okazje strzeleckie.

WATCHLIST: atuty The Reds każdy zna. W Arsenalu naturalnie brak.

LIV-ARS