Scout z kanapy – GW3 vol.1

0
Scout z kanapy – GW3 vol.1

„It is a total nonsense… we have to get together as managers and say this must stop.” – Steve Bruce jest dziś każdym z nas. Dalsze analizy nie mają sensu. Po prostu wybierzcie 8 gości z karnymi, Salah na C i możecie powoli świętować zwycięstwo w FPL. Żarty żartami, ale póki co w 25 spotkaniach podyktowano 21 rzutów karnych. W takim tempie sezon zakończymy pewnie gdzieś w okolicach 300. GW3 nie był pod tym względem wyjątkiem. Ale po kolei…

BRIGHTON – MU

Do niecodziennego wydarzenia doszło w sobotę na The Amex. Wygląda na to, że piłkarze postanowili wymienić się koszulkami jeszcze przed rozpoczęciem spotkania. Maupay występował jako Rooney (do 95 min), a Trossard – Cristiano Ronaldo. Belg powtórzył nawet osiągnięcie CR7 z 2006 roku – ustrzelił w tym meczu oba słupki oraz poprzeczkę. W sumie gracze Brighton pięciokrotnie trafiali w obramowanie bramki De Gei. Łatwość, z jaką marnowali kolejne setki, była jednak imponująca – pod tym względem szczególne wyróżniali się March i Trossard.

Chyba tylko piłkarze wiedzą, jakim cudem schodzili z boiska pokonani. Oddali bowiem 18 strzałów (12 z boxa!), a końcówka to już całkowita dominacja The Albion. Po tym spotkaniu można mieć mieszanie uczucia co do ofensywnego kwartetu Brighton + Lamptey. Niby byli aktywni, raz za razem stwarzali zagrożenie pod bramką rywali, ale… March – marnował setki na potęgę, Maupay – bezmyślne zagranie ręką Francuza przesądziło o porażce, Trossard – powinien kończyć z hattrickiem, a Lamptey raz sprezentował piłkę Greenwood’owi, który w dogodnej sytuacji nieczysto trafił w piłkę. Bardzo irytujący był natomiast Connolly, który wyszedł na boisko z myślą jakby tu wywalczyć karnego, zamiast strzelać bramki. Ogółem, jak jednak widać, nie takie to Brighton słabe, jak je malują.

Co do United powtórka z GW2. Bieda, nuda i chu… ogólna beznadziejność. Zaledwie 7 strzałów (6 z boxa), ale tylko 3 celne. Optymista powie, że mieli 100% skuteczności, niestety sama gra również pozostawiała wiele do życzenia. Bruno rozegrał chyba swoje najgorsze 45 min w barwach United, ale nie po to płacimy 10.5, by w takich meczach nie zaliczył 'asysty’ przy genialnym rajdzie Rashforda i klasycznie – bramki z karnego. Martial z kolei mógł zostać w szatni. Nie wychodziło mu absolutnie NIC(!!), a najlepszym jego zagraniem było zejście z murawy w 90 min. Szkoda tylko, że tak późno. Trochę na siłę wyróżnić można Rashforda (głównie za błysk geniuszu przy bramce), jednak dwa razy nie wytrzymał napięcia i w dogodnych sytuacjach minimalnie palił. To powinny być bramki Marcus! Defensywa? Ser szwajcarski jest dziurawy jak obrona MU.

BRH-MU

WATCHLIST: March (5.0) Trossard (6.0) Maupay (6.5) Lamptey (4.6) Rashford (9.5) w sumie max. 20 cm bliżej i miałby hat-tricka.

CRYSTAL PALACE – EVERTON

Carlo Ancelotti najwyraźniej czyta 'Spojrzenie z kanapy’. Tylko pozwolił Crystal Palace grać w piłkę (posiadanie 42-58% na korzyść The Toffees) i jak za dotknięciem zaczarowanej różdżki z boiska zniknął Zaha. W ataku ponownie wyróżniał się natomiast Andros Townsend, pod grą był Eze, ale dostawał futbolówkę zbyt daleko od bramki, by mógł jej poważniej zagrozić. Ogółem Orły oddały w tym spotkaniu zaledwie 8 strzałów, z czego tylko 1 zmierzał w światło bramki. I co Panie Hodgson? Bez kontrataków nie jest już tak kolorowo.

Głowa ze złota, cała reszta z rattanu – tak, tak, to DCL. Szkoda, że Pinokio nie spotkał go na swej drodze, z pewnością by się zaprzyjaźnili. Pasja z jaką Anglik marnuje ciasteczka od Jamesa jest godna podziwu. Kolumbijczyk powinien kończyć ten mecz z dwucyfrówką, do tego zaliczył dwie asysty drugiego stopnia i został wybrany graczem spotkania. Ale za wrażenia artystyczne punktów w FPL nie dają, a szkoda. Ten mecz przyniósł jednak odpowiedź na kluczowe pytanie – w Evertonie karne ma Fawelarz.

W obronie podobać się mogli Digne, a zwłaszcza Coleman, raz po raz szturmujący wrogie pole karne. O dziwo niezłe zawody Miny, wystruganego z gorszego drewna aniżeli DCL.

EVE-CRY

WATCHLIST: Digne (6.1) Coleman (5.0) Townsend (6.0)

WEST BROMWICH ALBION – CHELSEA

Do przerwy na boisku mieliśmy okazję podziwiać kolejnego tego dnia CR7. Ale nie tego Portugalskiego, tylko lepszego, Brytyjskiego. Callum Robinson dwa prezenty od rywali (Alonso i Silva) zamienił na bramki i po pół godziny gry niespodzianka wisiała w powietrzu.

Mathaus Pereira? Ten piłkarz to kłopoty – oczywiście dla Chelsea. Cała drużyna WBA tańczyła, jak Pereira im zagrał. A że grał nie najgorzej… spójrzcie tylko na to podanie:

West Brom robi się powoli za ciasne dla Brazylijczyka.

Druga połowa to… już miałem zapisane, że wystawianie Masona Mounta może kosztować Lamparda posadę, a ten, jak na złość rozegrał znakomite 45 minut. 7 strzałów, gol, asysta – stanowił najjaśniejszy punkt w ofensywie Chelsea. Podobać mógł się też Havertz. Niewidoczny tym razem był Werner, jednak i on miał swoje okazje. Raz trafił nawet w poprzeczkę. Pamiętajcie – cierpliwość jest cnotą, a na dobre rzeczy warto poczekać.

Defensywa Chelsea? Co?! Marcos Alonso już w 7 min najchętniej zszedłby do szatni, a rolę Kepy przejął tym razem Thiago Silva.

James

Osobny akapit poświęcić należy jednak osobie Reece’a Jamesa. Ciężko wyróżnić obrońcę drużyny, która straciła 3 bramki, a on sam dostał żółtą kartkę, ale… 19 wrzutek, 6 kluczowych podań (ostatnim obrońcą który w jednym spotkaniu wykreował 6 sytuacji był TAA w zeszłorocznym GW10), 7/7 długich piłek. Po jego dośrodkowaniach setkę zmarnował m.in. Abraham. Wszystko co najlepsze w drużynie Chelsea, pochodziło właśnie z prawej strony boiska.

WBA-CHE

WATCHLIST: Pereira (6.0) Mount (6.9) James (5.1)

BURNLEY – SOUTHAMPTON

To był mecz godnych siebie przeciwników, szkoda tylko, że niegodny Premier League. Jedna wielka kopanina, gdzie w sumie oddano 15 strzałów z czego celne były zaledwie 3! Wystarczy powiedzieć, że najlepszym graczem Świętych w tym spotkaniu był McCarthy. Ings trafił do pustej bramki (w tym roku 13 goli – tyle samo co Salah), Adams coś tam zmarnował – nihil novi. Przy bramce duży udział miał KWP, który ładnie podał do Che, a ten obsłużył Ingsa. Asysty to jednak nie jest to, na co liczą jego posiadacze.

Bertrand

Patrząc na heatmapę, jakieś nadzieje na punkty może dawać grający bardzo wysoko Bertrand, ale defensywa Southampton to chyba nie najlepszy pomysł. Ponowny eye-test okazał się bezlitosny dla Djenepo, który w 77 min opuścił plac murawy.

Wyróżnienie dla któregoś z piłkarzy Burnley byłoby sporym nadużyciem. Może gdyby Wood zamiast kłaść się na murawie przy każdym, najmniejszym nawet kontakcie, pomyślał jak skierować piłkę do siatki, coś by z tego było. A tak postawny Nowozelandczyk (191 cm wzrostu) naraża się jedynie na śmieszność i uśmiech politowania. Aha, groźny strzał sprzed pola karnego oddał Charlie Taylor, ale na posterunku był McCarthy. Z taka grą za parę miesięcy widzimy się w Championship.

BUR-SOU

WATCHLIST: nie no, bez jaj

SHEFFIELD – LEEDS

Gdyby nie bramkarze, spotkanie spokojnie mogłoby zakończyć się wynikiem 3-3. Akcja za akcje, cios za cios – takie 0-0 (no dobra, 0-1) aż chce się oglądać. Ogółem oddano 31 strzałów (17-14 na korzyść Leeds) z czego 18 (9-9) z boxa! Lord z 8 metrów trafił prosto w Mesliera, piłkę z linii po uderzeniu Dallasa wybijał Basham, dobre sytuacje marnowali również Baldock, Ampadu, Robinson i ponownie Dallas, asystę mógł zaliczyć Ramsdale.

Wolne przestrzenie w środku pola bardzo ładnie wykorzystywał Berge, obecność Bashama w polu karnym rywali też nie jest żadną nowością, jednak fakty są brutalne – Sheffield jako jedyna drużyna nie zdobyła jeszcze w tym sezonie bramki.

W zespole Bielsy wyróżniali się zwłaszcza Ayling oraz Dallas. Ten drugi powinien kończyć to spotkanie z przynajmniej jedną bramką. Zresztą należy sobie zadać pytanie, czy na pewno jest on obrońcą.

Dallas

Po wejściu bardzo aktywny był Poveda, a z kolei przez całego spotkanie niewidoczny był Bamford. Jednak do trzech razy sztuka i trzecie uderzenie głową w końcu znalazło drogę do siatki. Przeciętne zawody Klicha, może konkurencja w składzie pozwoli Mateuszowi wejść na wyższe obroty. Wróbelki ćwierkają o transferach Cantwella z Norwich oraz Cuisance’a z Bayernu.

SHU-LEE