Wnioski z niedzielnego GW4 – Premier League is broken

0

Kiedy patrzę na swój skład, zastanawiam się kto to tak spierdzielił. To chyba pierwszy moment, kiedy człowiek cieszy się z przerwy na kadrę. Premier League się popsuła, a kupony nie wchodzą niczym na polskiej ziemi.

Leicester – WHU, czyli wtf

Lisy miały walczyć o TOP4, a WHU o spadek. Ale, że ostatnio Premier League bardziej przypomina Ekstraklasę i pewni możemy być tylko rozczarowań, to Moyes załatwił Rodgersa, który wcześniej załatwił Guardiolę.

14 do 4 w strzałach. 3x próbowali Antonio i Bowen (ten dodał jeszcze 1 key pass), 2x Soucek, a obramowanie bramki obił nawet Rice. 2 asysty Creswella. West Ham w pełni kontrolował mecz i nie pozwolił na kontry, które są tak mocną stroną Lisów. Te, bez Maddisona nie potrafią kreować gry pozycyjnej i nie stwarzały sobie okazji. Po stronie Leicester tylko po jednej próbie Vardy’ego i Barnesa. Ten trzeci zdobył jeszcze gola, którego anulował VAR.

Soton – WBA, czyli wielki McCarthy

Alex McCarthy z 2 czystym kontem. Nie każdy bohater nosi pelerynę. Tym razem 9 punktów. Po 2 strzały Ingsa i Adamsa. Ten drugi ma „big chance” praktycznie w każdym meczu, ale wciąż jest nieskuteczny. Gdyby Ings miał taką łatwość dochodzenia do świetnych sytuacji, jak jego kolega, to byłby droższy od Timo Wernera. A, od niego każdy powinien być droższy.

W WBA nie błysnął nawet Pereira. Hassenhutl wyciągnął wnioski z wysoko ustawionej defensywy vs Spurs i tym razem nie nadział się na szybkich Robinsona i Dianganę (odpowiednio 0 i 1 strzał).

Po kadrach Święci grają z Chelsea, ale nie rezygnowalibyśmy z żadnego z nich. Inna sprawa, że cierpliwość do Adamsa jest trudna, kiedy w tej samej cenie jest Ollie Watkins.

Arsenal – Sheffield, czyli dobrze, że nie oglądaliście

Czy Arsenal bez blasku jeszcze kogoś dziwi? Otóż nie. Co nie zmienia faktu, że ekipa Artety notuje trzecie zwycięstwo w czterech meczach, a w defensywie wygląda solidniej niż w ataku. Na dziś wolałbym w składzie Tierneya niż Aubameyanga – cóż za odmiana. 6 strzałów całego zespołu w starciu ze słabiutkimi The Blades? Wychodzi na to, że jednym z nielicznych celnych uderzeń w Arsenalu w tym tygodniu było zwolnienie Gunnersaurusa. Laca nie podniósł dupy z ławki, Auba 2 strzały, Willian totalnie czysty przebieg – 0 uderzeń, 0 kluczowych podań. I tylko Saka wygląda jak piłkarz, tylko co z tego, skoro nawet nie jesteśmy pewni, czy wyjdzie w pierwszym składzie, ani na jakiej pozycji?

Co tam w Sheffield? Z solidnego ligowca i Wildera w roli menadżera sezonu, nagle stali się chłopcami do bicia. Brak żelaznej defensywy, brak ofensywnego potencjału (też tylko 6 strzałów), brak pomysłu. Czyżby Ostrza z kandydata do top8 stali się nagle kandydatem do spadku? Na ratunek Brewster, czyli nasz nowy ulubiony napastnik za 4,5 w FPL.

Wolves – Fulham, czyli bezzębne Wilki

Hype na Wilki w tym meczu był ogromny, a tutaj skromne 1-0. I to nie tak, że to pechowy wynik – tutaj nawet przez moment nie było blisko pogromu. Wolves po mocnym starcie sezonu, nagle totalnie wyhamowali i nie wyglądają na siłę, która będzie demolowała kolejnych rywali, a bardziej męczyła bułę strzelają po jeden, dwa gole. Podence? 0 strzałów, 0 kluczowych podań. Raul trzy strzały, Adama z ławki totalnie nic. Ciekawostka – pod nieobecność Marcala na wahadle grał Saiss i zakończył mecz z czystem kontem i 3 bps. Najlepszy na boisku był jednak Neto – gol, 3 strzały i 2 kluczowe podania. Kto z dwójki Neto / Podence na dłużej utrzyma skład? Nie mam zielonego pojęcia i na wszelki wypadek w trybie ekspresowym wysiadam z pociągu o nazwie „Podence towarowy”.

A Fulham? Jak było beznadziejne, tak jest. Mitrovic dalej oddaje po sto strzałów na mecz (tym razem 3 + 2 key passy), ale to nie ma nic wspólnego z Big Chances, tylko raczej uderzaniem z głowy po randomowej wrzucie z połowy boiska. Ekipa Parkera dopiero wróciła do ligi, a ja już nie mogę się doczekać aż z niej spadnie. Obrzydliwe.

MU – Spurs, czyli Hueng-Min Troll strikes again

Ok, czerwo dla Martiala to skandal, a wydarzenia z niedzielnego wieczoru z Birmingham trochę przyćmiewają popołudnie na Old Trafford. Ale 6:1? Son znów zakpił i zniechęcił do FPL – jednak zagrał i jego współpraca z Kane’m znów była niesamowita. Przyspieszenie, wykończenie, timing – duet kogucich napastników jest w wybornej formie. Gdyby ustawiać teraz Wildcarda to najlepiej z oboma piłkarzamy Mourinho. Tak, Kane’a też weźcie – on oddał wczoraj 7 strzałów i zrobił 3 kluczowe podania. Son odpowiednio 2 strzały i 5 kp.

Wkurzył Aurier, wydaję się, że świat się pomylił i znów mamy dwa niezłe duety na bokach obrony. Nie ma już Rose’a i Trippiera, ale są Doherty i Reguilon. I trzeba będzie spoglądać na Ligę Europy. Aurier (nie Aurier, a Sanchez ofc) co prawda skompromitował się faulując Martiala w polu karnym już na samym początku meczu, ale później oddał co trzeba w ataku. Posiadacze Doha muszą być wściekli, to był mecz na jego dwucyfrówkę.

Trudno oceniać United przez pryzmat gry w „1o”. W słupek w pierwszej połowie trafił jeszcze Rashford, ale właściwie tylko on wydaje się być piłkarzem w miarę niezłej formie. Bruno gra bardzo głęboko i pojawia się tylko na karnych, Martial będzie pauzował, a Greenwood jest jakiś taki bez mocy. Zmiana Freda to jedna z najgorszych roszad w historii futbolu, a w obronie biegają Filip (spojrzeniowy Filip byłby lepszy) i Flap. Do gola na 1:1 brakuje tylko muzyczki z Benny’ego Hilla. Na razie nikt nie jest opcją, ale też każdy jest różnicą.

Aston Villa – Liverpool, czyli WTF z wielkich liter

Co to było? Czy Adrian może już po prostu nosić torby komuś innemu niż Alissonowi? Jak mogą paść 3 gole po rykoszetach? Co się stało z Gomezem, Trentem i Virgilem? Pytań co najmniej tyle, ile punktów zrobili Grealish i Watkins. To wyglądało jak mecz 6A z 2C. 5 strzałów Watkinsa, 3 gole, asysta i poprzeczka przy kuriozalnej interwencji bohatera z drugiego zdania. 3 strzały (2 gole) Grealisha i 5 kluczowych podań (2 asysty). Nawet Barkley zdobył gola, mimo że zmarnował 3 setki (!). Czy obecnie najlepszym duetem stoperów w lidze jest para Konsa – Mings? Co tu się wydarzyło?

Na pewno w Aston Villi trzeba pochwalić też Martineza (6 obron). Uspokoił linię defensywną i jest gwarancją wyciągnięcia czegoś więcej. Choć na tle Adriana, przeciętniacy uchodzą za ośmiornicorękich. To już świetny transfer, podobnie jak wszędobylski Watkins. Smith miał jeden pomysł na ten mecz – „grajcie na Trenta, on jest cienki” i rzeczywiście Ollie często schodził na lewe skrzydło, a będący na prawym Trezeguet praktycznie nie uczestniczył w meczu, tylko ganiał za Diogo Jotą. Jotą, który sporo próbował przed przerwą, a później już stwierdził, że nie ma co.

W LFC do pochwały gra z przodu Robertsona, który zawstydził Trenta na heatmapie:

Oraz Momo, za skuteczność. Reszta była beznadziejna i Liverpool naprawdę musi się ogarnąć. Pamiętacie jeszcze te myśli o podwojeniu defensywy? Do powrotu Alissona (4-6 tygodni) nie ma o tym mowy.

Eh, jak dobrze, że teraz 2 tygodnie wolnego od cierpień. Nie oszukujmy się, potrzebowaliśmy tego jak Aston Villa napastnika. A wnioski z soboty przeczytacie TUTAJ.