Wnioski z GW28 – vol.2

0

Niedzielne popołudnie na Wyspach obfitowało w bramki. Na Goodison Park o gole zadbali głównie bramkarze, zaś w Londynie przypomnieli o sobie bohaterowie poprzedniego sezonu. Po ubogich w punkty piątkowych i sobotnich spotkaniach menadżerowie Fantasy Premier League desperacko szukali ratunku w niedzielnych meczach. Czy znaleźli go na murawach w Liverpoolu i Londynie? 

Everton – Manchester United, czyli gruby na bramkę 

“Ten zawodnik potrafi uderzyć z dystansu” czy “gracz harujący zarówno w defensywie jak i ofensywie” to utarte slogany w słowniku niektórych komentatorów. Również w świecie Fantasy mamy kilka takich sformułowań, jednym z nich jest “form over fixtures”. Niektórzy kupują zawodników patrząc na ich formę, inni grają z kalendarzem w ręku. Wyniki wskazują na to, że to ta pierwsza grupa ma rację – przynajmniej w przypadku ofensywnych zawodników The Toffees. Wynik meczu otworzył David De Gea, który ewidentnie ma w swoim składzie Dominica Calwerta-Lewina. Hiszpan strzelił gola Anglikiem, pozwalając mu zanotować trafienie w trzecim spotkaniu z rzędu. Richarlison w pierwszej połowie częściej turlał się po murawie niż grał, jednak w przerwach pomiędzy leżakowaniem kilkukrotnie  kreował grę i dochodził do sytuacji strzeleckich.

Cieszy powrót do wyjściowej jedenastki Andre Gomesa oraz występ Leightona Bainesa pod nieobecność Lucasa Digne (ciekawe czy Anglik był wyznaczony do wykonywania ewentualnego rzutu karnego). Nie są to jednak zawodnicy, których warto rozważać przy wyborze składu w Fantasy.

Wiele wskazuje na to, że Jordan Pickford  chciałby zrobić sobie przerwę w trakcie zgrupowań reprezentacji. Błąd bramkarza Evertonu doprowadził do trafienia Bruno Fernadesa, który punktuje w trzecim spotkaniu z rzędu. Anthony Martial jak zwykle chimeryczny, równie często dostarcza argumentów za pozostawieniem go w składzie jak i wymianą na kogokolwiek, komu chce się biegać po boisku. Jeśli w obliczu całkiem dobrego terminarza Manchesteru United zastanawiacie się nad kimś z ofensywy Czerwonych Diabłów, to zdecydowanie podtrzymuję rekomendację Portugalczyka. Jego zachowanie i mowa ciała wskazują, że na dobre zaaklimatyzował się w klubie i to od niego Solskjaer powinien rozpoczynać układanie formacji ofensywnej.

Na Goodison Park oglądaliśmy świetne spotkanie, jednak kibice obu klubów mają powody do zmartwień. Zejście z kontuzją Seamusa Colemana i poobijany Djibril Sibibe nie zwiastują poprawy w defensywie. Poza tym, Everton jest w trakcie trudnej przeprawy. To drugie z serii czterech spotkań z rywalami z “Top Six”. Mówiąc o ekipie z Manchesteru… cóż, wyjściową linię pomocy United można podsumować cytatem z filmu “Chłopaki nie płaczą”.

Tottenham – Wolverhampton, czyli flashback z poprzedniego sezonu

Czy Wilków można nie lubić? Pewnie tak. O tym najlepiej wiedzą kibice klubów Championship, które kolejno ulegały drużynie trenera Nuno Espirito Santo jeszcze dwa sezony temu. Jednak przeciętny kibic Premier League, który śledził grę Wilków w poprzednim sezonie, pokocha ich namiętną miłością, która bucha nowym płomieniem przy okazji tego typu spotkań. Drużyna z Molineux dwukrotnie wyrównywała, by ostatecznie za sprawą niezawodnego Jimeneza wygrać z ekipą Mourinho.

Miłość w Fantasy Premier League bywa jednak bardzo pragmatyczna. Aż 6,1 za Doherty’ego, a także przesunięcie Joty na pozycję napastnika – to wystarczyło, by zniechęcić menadżerów Fantasy do zakupu obu zawodników na początku sezonu. Tego drugiego aktualnie wybrało około 5% menadżerów. Taka sytuacja może się jednak szybko zmienić. Irlandczyk w czterech ostatnich spotkaniach zdobył aż 34 punkty. Portugalczyk w przeciągu ostatnich 11 dni strzelił aż 6 bramek. Jeśli jeszcze nie macie napastnika lub obrońcy Wolves, to warto zainwestować w któregoś z nich.

Jose Mourinho tym razem zrezygnował z belgijskiego środka obrony, stawiając na Japheta Tangangę i Davinsona Sancheza. Odnotowuję to z kronikarskiego obowiązku, bo Toby’ego Alderweirelda i Jana Vertonghena wybrało kolejno 4,8% i 1,6% menadżerów. Koguty nie  potrafiły utrzymać czystego konta w trzecim ligowym spotkaniu z rzędu, a więc nie ma sensu szukać tutaj punktów, nawet mimo gola Serge’a Auriera. Drugą bramkę w Premier League dołożył za to Steven Bergwijn.

Po tak emocjonującym spotkaniu irytować może jedynie okrągłe zero punktów Willy’ego Boly’ego oraz blank Adamy Traore, ale czy po tej kolejce ktoś spodziewał się jeszcze czegoś pozytywnego? edit: Nuno donosi, że jego najsilniejszy zawodnik wybił bark.

W podsumowaniu 26. kolejki trafiłem z pochwałami dla Fernandesa i Bergwijna, przestrzeliłem skreślając Auriera. Dajcie znać w komentarzach pod postem czy zdecydowaliście się na któregoś z nich, lub czy wyłowiliście innych zawodników godnych uwagi w dzisiejszych spotkaniach.

Resztę meczów znajdziecie we wnioskach Adriana