Koniec Wielkiego Liverpoolu! Wnioski po GW28 – część 1

0

Mówi się, że w Fantasy przy wyborze zawodników należy wziąć pod uwagę formę ponad terminarz. Forma cyklu jest taka, że pierwszy dzień (odpuśćmy przy tym wyrażeniu to jedno spotkanie rozgrywane w piątek o 21) jest słaby. Za to drugi nadrabia niedociągnięcia pierwszego. Wszystko tworzy się w FPL w ostatnich momentach kolejki.. Wstawiając ten wpis, żaden z nas nie ma jednak pojęcia co przyniesie nam ten kolejny dzień… ale tu dochodzi do takiej sytuacji jak ta, że drużyna która wydawała się dumnie kroczyć po miano tych „wybitnych, kosmicznych” po prostu dostaje ŁOMOT od ekipy POWAŻNIE ZAGROŻONEJ SPADKIEM. To już nie tylko nasza „fantazja”.

Norwich 1:0 Leicester

Zanim dojdziemy do nadzienia, musimy przekopać się przez wierzch. A skoro już udajemy, że spotkanie Norwich z Leicester odbyło się w sobotę, porozmawiajmy o nim. W końcu to zapoczątkowało lawinę wydarzeń, którą podsumujemy sobie wyjątkowo na sam koniec.

Czytając tego sympatycznego bloga więcej niż raz, zapewne jesteście zaznajomieni z faktem, że zrzeszamy czytelników (jak i po prostu zwykłych masochistów) na grupie poświęconej Fantasy Premier League. Kto dołączył, a tam odczytuje powiadomienia, mógł odetchnąć z ulgą przed deadlinem przeprowadzania transferów. „Jamie Vardy złapał uraz, nie będzie go w kadrze na mecz.” – Wypłynęła informacja, dzięki której mogliśmy w porę zareagować. A w tym przypadku trzeba było to zrobić. Taka sytuacja nastąpiła bowiem w blankowej kolejce, czyli takiej, w której nie wszystkie drużyny rozgrywają swoje mecze. Tu mieliśmy do czynienia z przełożeniem spotkań w ramach rozgrywanego w tym czasie finału EFL Cup pomiędzy Manchesterem City, a Aston Villą. Co za tym idzie – nierzadko dochodziło do sytuacji, gdy w takich chwilach braki kadrowe nie pozwalają wystawić w pełni dysponowanej XI.

W związku z tym, w biurze Spojrzenia z Kanapy, zwołano pilne posiedzenie. Chodzą pogłoski, że przywoływano tam siły nieczyste. A przynajmniej tak próbowano wyjaśnić zbiorowe szaleństwo wobec którego postawiono na wspólnie zaplanowaną strategię. Gdy godzina deadline’u wybiła, świat obiegła informacja, że Piotr, Filip oraz ja – po prostu zareagowaliśmy ściągnięciem do siebie Ayoze Pereza (w nawiasie podana jest cena zawodnika w FPL, w tym przypadku: 6.2). Mało? To jeszcze daliśmy mu na zachętę opaskę kapitańską.

Hiszpan zszedł w 78 minucie, pozostawiając po sobie jeden celny strzał (2 oddane) i bramkę dla gospodarzy, bowiem to on popełnił błąd skutkujący golem. 2 punkty. To teraz pytanie, kto wpadł na taki genialny pomysł? Kto jest za to odpowiedzialny?

Jednak nie tylko Trzej Muszkieterowie pomyśleli o wykorzystaniu nieobecności Vardy’ego, jako punktów na korzyść innych zawodników Leicester. Dużo osób poszło w Barnesa (6.1). Grał lepiej, ale punktów ma tyle samo co Ayoze. Identycznie z pozostałymi: Iheanacho (5.7), Maddison (7.5), Chilwell, Soyuncu, Evans, Pereira, Schmeichel. Od każdego tyle samo. 2 punkty. I ja się pytam, kto jest za to odpowiedzialny?

Dobrze grające Norwich? Być może. Postawili się oni dużo wyżej notowanemu rywalowi, walczyli jak równy z równym i w akcji przypominającej grę prawdopodobnie następnych Mistrzów Anglii zdobyli zwycięskiego gola. Boczny obrońca do bocznego obrońcy. Kto był za to odpowiedzialny? Daniel Farke czy Jurgen Klopp? A może Emiliano Buendia, który tym razem wystąpił od pierwszych minut?

Leicester ma przed sobą dobrze zapowiadający się terminarz, ale fakty nie kłamią. Drużynę dopadł syndrom Ole Gunnara Solskjaera. Brendan Rodgers po przedłużeniu kontraktu rozczarowuje przygotowaniami zespołu. To może być właśnie ta forma ponad terminarz.

Brighton 0:1 Crystal Palace

Wszyscy dookoła Ciebie odliczają minuty kiedy Brighton wreszcie trafi do siatki w tym spotkaniu. Bliski tej sztuki był Lewis Dunk (4.8), ale na drodze stanął mu kolega z zespołu z instynktem samozachowawczego obrońcy. A to Neal Maupay (5.8) jest napastnikiem, a Dunk obrońcą. Raz się nie udało, uda się innym razem. Odliczanie trwa. Do piłki dopada Jordan Ayew, a ten doprowadza komentatorów w osłupienie. Bramka padła, ale to Crystal Palace mogło cieszyć się z gola. A mogło nawet z dwóch, ale w ostatnich minutach meczu zarówno Tosunm jak i Zaha, zaczęli się zastanawiać nad pisownią nazwiska przebywającego na boisku Jahanbakshy. Słupek obity, koniec spotkania, jeden do zera dla gości.

Bohaterem spotkania Vicente Guaita (5.1), który 8 razy interweniując, utrzymał Orły przy życiu.

Martin Kelly (4.2) w hierarchii obrońców spadł nawet za Jairo Riedewalda. Skończył tak samo jak wszyscy, jeszcze nie tak dawno wielbieni obrońcy za cenę 4.0.

W Brighton bez czystego konta w 8 ligowym meczu z rzędu, ale wciąż najbardziej wyróżniającymi się opcjami są Webster (4.4), Burn (4.5) i wspomniany Dunk, którzy potrafią z łatwością znaleźć się w dogodnej sytuacji bramkowej.

West Ham 3:1 Southampton

Informacja o Vardym była znana przed deadlinem. Informacja o Ingsie (7.2) – nie. A Danny również nabawił się w międzyczasie urazu, jednak na tyle niegroźnego, że trener pozwolił mu udać się razem z drużyną do Londynu. Jak stwierdził menedżer na chwile przed spotkaniem, dopuści Ingsa do gry z ławki tylko, jeśli naprawdę go będzie potrzebował. I potrzebował, bo West Ham sprytnie załatwił popularnych Świętych.

Dyspozycja z ostatniej kolejki przeciw Liverpoolowi nie była przypadkowa, drużyna odżyła, uciekając tym samym ze strefy spadkowej. Świetny mecz Sebastiana Hallera (6.8). Niby tylko jeden gol, ale na boisku to on rządził i kreował sytuacje ofensywne kolegom. Raz wykorzystywane, raz nie. Nie można mieć jednak do nikogo z ataku zastrzeżeń, zarówno Bowen (6.5) zdobył bramkę, Antonio (6.9) powtórzył ten wyczyn, dodatkowo dokładając asystę, a Fornals (6.0) mógł się popisać nawet dwoma ostatnimi podaniami. W pewnym momencie meczu pozazdrościł im dobrej dyspozycji nawet Ogbonna (4.5), który uczestniczył w paru akcjach ofensywnych. Bardzo wysoko ustawiony był też Cresswell (4.6), który znajdował się na boisku mniej więcej w tej samej linii co Pablo Fornals.

McCarthy (4.5) popełnił błąd, a interwencjami wyniku nie nadrobił. Za to popularny wśród graczy FPL Stephens (4.5) otrzymując żółtą kartkę nie zyskał z tego meczu nic. Ani jednego punktu. Jego obecność w składzie Fantasy była jak gra o jednego zawodnika mniej. Jakbym odkrywczy nie był. Ings wezwany z ławki już w 56 minucie wszedł na plac gry, ale niczego nie zrobił. Choć przy opisie poprzedniego kandydata powinienem powiedzieć, że jednak ten występ wart był dla posiadaczy 1 punkt.

Watford 3:0 Liverpoo

Tytuł „The Invincibles” Premier League zostaje zachowane wyłącznie dla Arsenalu (no, a przynajmniej na pewno do następnego sezonu). Wielki Liverpool został pokonany w lidze.

Pierwsza połowa do zapomnienia, nawet dla kibiców Watfordu, choć pewnie i oni znajdą pozytywne aspekty w grze drużyny, w tej części spotkania. Być może na przykład takie, że drużyna nie ugięła się przed The Reds. Nie pozwalała im na sprawne konstruowanie akcji, na dyktowanie warunków gry. To doprowadziło do potyczki prawdziwie piłkarskich szachów. No i była ta jedna, nieszczęsna, przestrzelona sytuacja Deeneya (6.2) o której wszyscy zgromadzeni woleliby chyba zapomnieć.

Nie zapowiadało się jednak na zwycięstwo Szerszeni przez nokaut. Liverpool nieraz już w tym sezonie udowodnił, że z takich sytuacji potrafi wyjść cało, praktycznie bez zadrapania. Nawet jeśli weszli tak beznamiętnie w to spotkanie. Tym razem tak się nie stało. Ekipa Jurgena Kloppa wyglądała przy Watfordzie jak drużyna z 19. miejsca, a to na tej pozycji znajdowali się gospodarze bezpośrednio przed starciem. Geniusz Ismaila Sarra (6.2), konsekwentność, nieustępliwość i wykorzystywanie błędów rywala. Przepis Nigela Pearsona na zwycięstwo w takim spotkaniu.

Rzucać się na Watford w FPL? Można, ale nie trzeba. To wciąż drużyna nad którą wisi widmo spadku. Deeney pomimo bramki i asysty odradzany. Sarr już wcześniej pokazywał się z fajnej strony i choć dzisiejsze 19 punktów już nie do odzyskania, warty rozważenia za taką cenę. Deulofeu byłby fajną opcją, ale niestety kontuzja odniesiona w pierwszej połowie może go wyeliminować z gry nawet do końca sezonu. Doucoure (5.6) grający na teoretycznej ’10’ z asystą, 2 kluczowymi podaniami i 1 niecelnym strzałem. „Teoretycznej”, bo w rzeczywistości to gra w linii obok Hughesa (5.3), przed Capoue (4.8). Foster (4.9) dziś bez potrzeby wielokrotnego interweniowania, jednak miejmy na uwadze, że zazwyczaj te punkty za parady wpadają. W linii obrony pewniakiem do gry wydaje się być Cathcart (4.4).

Co z Liverpoolem? Dziś słabo u każdego bez wyjątku. Mane (12.4) bez próby strzału, Salah (12.8) próbował bez celu, Firmino (9.7) zniknął a to nie było spotkanie domowe, Trent (7.7) zawalił na całej linii w defensywie, Van Dijk (6.6) też z błędami – tu poza wyróżnieniem tego, że Lovren (5.3) wydaje się być zaskakująco wyżej w hierarchii od Matipa (5.2) nie ma. Kontuzja Gomeza (5.3) niegroźna.

Co się dzieje w Fantasy?

Pomijając przygody Trzech Muszkieterów, FPL cierpi. Średnia punktów wynosi na ten moment 13. W TOP10k to 18. Obu grupom pozostało średnio zaledwie 3 piłkarzy do rozegrania. Z nich tylko 15% to potencjalni kapitanowie. To nie jest BGW31, a mimo to ta kolejka może się zapisać jako jedna z najgorszych w historii. Czy to nieprzyjemny dla doświadczonych graczy sezon Fantasy? Być może. Jednak nie można wszystkiego zrzucać na wspomnienia z tych „lepszych czasów”. Jeśli jest się mistrzem, trzeba to udowadniać cały czas lub ustać na laurach jako „Zdobywca Premier League w sezonach: 2004/05, 2005/06, 2014/15”. Ale o tym nie tutaj. To wnioski po części pierwszej.