Przypowieść o Januszu i Grażynie

0
Przypowieść o Januszu i Grażynie

Dwoje totalnie nieznajomych ludzi: Janusz i Grażyna, postanowiło w najbliższe lato wyjechać na wakacje. Wakacje swojego życia. Piękna plaża, drineczki z palemką, itp. Tylko, że luksus kosztuje…

Janusz czasem uczciwie, czasem nie do końca zgodnie z prawem, pracował prowadząc swoją działalność. Oszczędzał, głównie na swoich pracownikach, ale jednak oszczędzał. Dzięki sprytnemu zabiegowi zabraniu herbaty Lipton podrzędnym pracownikom i pozostawieniu jej do picia tylko dla zarządu firmy, uzbierał odpowiednią liczbę pieniędzy: £12.6m. Pojechał na tydzień all inclusive do Egiptu, gdzie przez całe siedem dni żył jak król i władca. Opalony, najedzony, zaraz po urlopie rozpoczął szukanie następnych oszczędności, zaczęło się zbieranie pieniędzy na kolejne lato. Kolejny tydzień w raju już za rok.

Grażyna, aby zdobyć pieniądze na wymarzony urlop, postanowiła zmienić swoją dietę. Zmniejszyła ilość awokado i humusu, szampana zamieniła na wino z biedronki, a dojazdy do kosmetyczki i fryzjera zamiast taksówką pokonywała komunikacją miejską. Na ploteczkach ze znajomymi psiapsiółkami niepostrzeżenie częstowała się czyimś papieroskiem, a bo to zapomniała z domu swojej paczki, innym razem „kot jej zjadł paczkę”. Sposobów na oszczędzanie miała nieskończoną ilość. Grażyna jednak postanowiła nie wydawać mnóstwa pieniędzy na tygodniowy odpoczynek z all inclusive w Egipcie. Zamiast tego szukała tanich lotów, a to Rayanairem, a to Wizzairem. Mieszkania znajdowała na promocjach. W czerwcu była pięć dni w Rzymie, w lipcu kilka dni na Costa Brava, a w sierpniu poleciała wygrzać się w Chorwackim Splicie. Sama gotowała, hotele nie były ekskluzywne, ale zwiedziła sporo. Ponoć sylwestra chce spędzić na Majorce, bo pojawiła się fajna promocja na loty.

Czy Janusz miał fajniejsze wakacje czy Grażyna? Podejrzewam, że co człowiek to inna opinia, kwestia gustu. Jedni wolą je spędzić w ten sposób, inni w tamten. Wiadomo natomiast, że zarówno Janusz jak i Grażyna ze swoich urlopów byli bardzo zadowoleni i nie zamienili by ich na nic innego. I to samo powinno przyświecać także nam, managerom FPL. Czy gramy z Salahem czy bez, czy z Haalandem czy nie, niech to będzie tylko i wyłącznie nasza decyzja. Decyzja po której będziemy ze spokojem mogli zasypiać i bez obrzydzenia patrzeć w lustro. W końcu o to w tym wszystkim chodzi: żeby dobrze się bawić dokonując takich, a nie innych wyborów.

Zielonych strzałek!