Wnioski z GW13 – środa – wykolejenie szablonu

0
Wnioski z GW13 – środa – wykolejenie szablonu

To jest ta kolejka, gdy szablon zawodzi. Zawodzi nie tylko Vardy czy Kane, ale nawet Ivan Cavaleiro. Kto za to zrobił swoje?

Bielsizm

Po serii żartów (w tym z mojej strony), że, hehe, Leeds się skończyło i skończy jak Norwich, przyszło wyraźne przełamanie. Co prawda Pawie znowu straciły dwa gole (Callum z asystą i trzema strzałami), ale w ofensywie błyszczały i były całkiem skuteczne – 5 goli, 25 strzałów, dwa trafienia obrońców. Filozofia Bielsy w pełni, a Leeds pod kątem liczby uderzeń na mecz plasuje się na trzecim miejscu tuż za Liverpoolem. Minus? Prawdziwa strzelanina zaczęła się dopiero po zejściu Bamforda (jeden gol, 3 strzały), więc Anglik nie obłupił się w punkty. Czy mecz z Manchesterem w weekend to też będzie szalona strzelanina?

Newcastle? Albo Callum albo nikt. Jamal Lewis miał być kimś w FPL, a jest beznadziejny.

Niepewna dominacja na szczycie

Wczoraj o 21 wszystkie oczy fanów Premier League były zwrócone na Anfield. Sorry Fabian. I mało kto był zawiedziony, bo to było prawdziwe meczazo. Okazje z obu stron, świetni trenerzy na ławkach, efektowne akcje, a na boisku aż iskrzyło.  Aż chciało się (w końcu) oglądać piłkę nożną, a nie myśleć o cyferkach w Fantasy.

W Liverpoolu klasycznie – Mane (4 strzały, 2 key passy) wyglądał lepiej niż Salah, ale to Momo z punktami (gol to 1 z jego 4 strzałów). Firmino dorzucił gola i zagrał bardzo dobry mecz, ale nie traktujmy go jako opcji w Fantasy Premier League. Choć widać, jak zeszło z niego ciśnienie po tak ważnym golu. W pojedynku bocznych obrońców Robertson zmasakrował Trenta – nie chodzi tylko o punkty (asysta z kornera), ale o przebieg spotkania. Szkot raz za razem podłączał się do akcji ofensywnych, zaliczył 4 kluczowe podania i świetnie współpracował z Senegalczykiem. A TAA tylko 2 KP, raczej asekurancka gra (musiał uważać na Sona) i niewykorzystany potencjał w ataku. Robbo jest w życiowej formie, co pomaga The Reds nawet mimo zmęczenia (Jurgen znowu solidne 0 zmian).

Swoje o meczu wie jednak Mourinho, który powiedział, że nie tylko zawiedziony byłby remisem, ale jego drużyna po prostu zasługiwała na wygraną. xG to potwierdza (w sumie Bergwijn radośnie zmarnował dwie setki), ale statystyki i wizualny przebieg meczu raczej nie.

Najgroźniejszy był Son (te rzuty rożne robią różnice u niego) – gol i dwa kluczowe podania. Tym razem Kane bardziej był snajperem (4 strzały) niż podającym (0 kp), ale skończył bez trafienia. Hamulcowym w ofensywie bez wątpienia był Bergwijn, który przy wyniku 1-1 zmarnował dwie fantastyczne okazje. Już nie mogę się doczekać meczu z Leicester, który zdefiniuje w mojej głowie przydatność Spurs w tym sezonie – jak Mourinho zagra z drużyną, która też przede wszystkim chce kontrować? Czy lepiej niż z Crystal Palace? Let’s see.

Kanonierzy na czerwono

Brytyjski rząd uratował kibiców Arsenalu przed oglądaniem kolejnego słabego występu swojej drużyny. Mimo słabej gry, Kanonierom udało się wywalczyć punkt, czym uczynili kolejny ważny krok w walce o utrzymanie. Arteta i przyjaciele w sumie tylko przez kilkanaście minut drugiej połowy pokazali, że jeszcze trochę talentu w nich pozostało. Poza tym mecz toczył się pod dyktando Świętych, którym zabrakło trochę szczęścia. Od czerwonej kartki oglądaliśmy wyłącznie murowanko, przerwane rzutem wolnym i poprzeczką po dośrodkowaniu na głowę Holdinga.

Kogo od Hassenhutla? Niezawodny Che Adams (6.0), który zaliczył piękną asystę do Walcotta. Każdy stały fragment gry potwierdza, że dobrą inwestycją może być też Vestergaard – Soton mają tylko jeden wariant – wrzuta na jego głowę. A ta jest ogromna.

Kogo do Artety? Nikogo.

Przechytrzone Lisy

Po meczu z Brighton spodziewałem się, że Leicester wchodzi na wyższy poziom i spokojnie narzuci swoją grę kolejnym rywalom. Nic z tych rzeczy – Lisy zawiodły i to Everton dość łatwo wygrał wczorajsze starcie. Niby 14 strzałów, ale pewnie max 2 groźne, Vardy z trzema uderzeniami, ale raczej anonimowy występ. Ekipie Rodgersa czegoś brakowało w meczu z dobrze zorganizowany i uważnym Evertonem (i to mimo kontuzji Allana!).

Klasycznie swoje zrobił DCL – tylko asysta, ale też aż asysta, patrząc na mały udział w grze Anglika. Richarlison 1 strzał, 1 gol, bez kluczowych podań. The Toffees zagrali bardzo mądry mecz, ale nie wybitny mecz. Dobrze zorganizowani i ustawieni, nawet nie próbowali szaleńczo atakować, a i tak udało się wypunktować Lisy. Zwycięstwa back-to-back z Chelsea i Leicester? Robi wrażenie.

Co jeszcze warto wiedzieć?

  • To pierwszy bezbramkowy remis Fulham na własnym stadionie od… 2011 roku. Cavaleiro zawiódł – 2 strzały, 2 kluczowe podania, ale bez punktów. Fuj.
  • Ryan stracił pierwszy skład. Tak, Potter to potwierdził. O Maupayu nic nie mówił, ale podobno leżącej małpy się nie kopie.
  • Lamptey wrócił z zaświatów z czystym kontem. Oczywiście 90 minut nie dał rady zagrać.
  • Benteke najpierw zmartwychwstał i strzelił gola w drugim meczu z rzędu, a potem wrócił do bycia sobą i dostał czerwoną kartkę. Niesamowity koleś.
  • Zaha – tylko 1 strzał, tylko 2 udane dryblingi, świetnie ograniczony przez ekipę Moyesa.
  • Czeska bestia powstrzymana, zrobiła miejsce na popisy Hallerowi, a ten..

I tym zakończymy. Do usłyszenia lub do przeczytania o wtorkowych meczach!