W drugiej części tego show bohaterowie powracają do stolicy, Londynu, gdzie będą rozgrywać się kluczowe wydarzenia. Starcie Chelsea z Liverpoolem czy West Hamu z Manchesterem United, w którym przecież… co może pójść nie tak?
Młotem przez łeb
I od tego spotkania Czerwonych Diabłów zaczęto, kolejny raz uświadamiając nas, z jaką drużyną mamy do czynienia. Nikt już nie zwraca uwagi na to, że ta drużyna przegrywa swoje spotkania, czy że zajmuje dość przeciętne miejsce w tabeli. Kiedyś to było coś. Dziś ludzie patrzą i już nie mają takiego:
―Och, spójrz, Manchester United stracił punkty!
―Coo?! No nieźle.
―To musiał być niesamowity mecz!
Teraz to już tylko:
―Och, spójrz, oni znowu przegrali.
O tej drużynie powiedziano chyba już w mediach wszystko, więc proponuję zamiast na nich to skupić się na szczęśliwcach wywożących 3 punkty. West Ham, bo o nich mowa, zajmuje obecnie 5 miejsce w tabeli, notuje 3 czyste konto z rzędu (ucz się Liverpool) i ma przed sobą wciąż bardzo ładnie wyglądający zielony terminarz. Sebastian Haller tym razem przeszedł obok meczu, oddając zaledwie jeden strzał (niecelny) i zaliczając 43 kontakty z piłką (nie licząc bramkarza, 3 najgorszy wynik w drużynie). Z Felipe Andersonem jest za to ten problem, że chyba spędzał wakacje z Edenem Hazardem, gdzieś tam, w McDonaldzie. Brazylijczyk nie wytrzymuje tempa spotkań i w każdym meczu tego sezonu schodzi przed 90 minutą. W poprzednim sezonie nie miał takiego problemu. Mark Noble zalicza kolejny mecz na krawędzi pokazania czerwonego kartonika, a i tak notuje asystę, i przy roli egzekutora jedenastek, tak jak myślałem, nie jest złą opcją do Fantasy jak na kogoś o wartości 5.0. Za to Andrij Yarmolenko szlifuje swoją markę i ponownie jest najjaśniejszym punktem The Hammers. 3 strzały na bramkę De Gei – wszystkie celne. A Fabiański po cichu zostaje najlepiej punktującym bramkarzem, przeważając nad rywalem z kolejki o 5 oczek.
Liverpool się nie zatrzymuje (chyba, że gdy rywal chce strzelić pierwszego gola)
N’golo Kante stracił miano najlepszego pomocnika Premier League na cześć i chwałę sympatycznego Kevina z Manchesteru, ale kto powiedział, że nie może być nr. 2? Znając jego, przyjąłby ten tytuł ze wzruszeniem w oczach. Przepiękna bramka Francuza, który wyleczył już skręconą kostkę i rozegrał pełne 90 minut. Całe spotkanie rozegrał również ozdrowiony Mason Mount, pomimo że wejście Coquelina z meczu Ligi Mistrzów wyglądało bardzo groźnie dla zawodnika Chelsea.
Urazy jednak nie opuściły ekipy Franka Lamparda, bo jeszcze przed przerwą spotkania z The Reds musiał on wycofać z boiska Andreasa Christensena oraz Emersona Palmieri. Fikayo Tomori (4.5) pewnym zawodnikiem pierwszej XI, a szanse na różnice dostaje legendarny loczek zwany Marcosem Alonso (6.2). W Liverpoolu kolejny raz armatę odpalili obrońcy, którzy w jakikolwiek sposób rekompensują stracone punkty za czyste konta. Trent Alexander-Arnold strzela ładną bramkę, a Andrew Robertson zdobywa ładną asystę i jeszcze piękniejsze bonusowe punkty. Słaby występ Mo Salaha, który jednak dotyka stopą piłkę przed strzałem Trenta, tym samym nie notując tutaj pustego przebiegu, a zaliczając asystę. Taki Sadio Mane spisywał się lepiej, ale blankuje. Kontuzja? Wstępnie nic poważnego, powinien się wyrobić na Sheffield. Jednak jak zawsze w takich przypadkach, radzę czekać na konferencje przedmeczowe po świeższe informacje.
A w Londynie były jeszcze dwa inne pojedynki, podczas których…
- Dendoncker zawiódł. Zamiast być pewnym ławkowiczem wchodzącym w takich okolicznościach jak rest Raheema Sterlinga to był blisko punktów ujemnych, ładując swojaka przeciwko Crystal Palace. Dacie wiarę, że miałem w XI zarówno jego jak i Mine, a i tak zdobyłem kolejne zielone strzałki?
- Crystal Palace dało sobie wyrwać czyste konto dopiero w 95 minucie. Napisałem tak, bo pisząc, że to Wolves wyrównało w ostatniej chwili, nikogo bym tym nie zaskoczył. Och, spójrz, United znowu przegrał… Punktuje Jota, który na boisku zostaje dłużej od Jimeneza.
- Aubameyang wykonuje rzuty karne w Arsenalu. Po prostu tego oddał Nicolasowi, aby ten nabrał pewności siebie. Podobną sytuację obserwowaliśmy w ten weekend w Bundeslidze.
- Czerwona kartka Maitlanda-Nilesa była pożegnalnym prezentem dla jego posiadaczy, ponieważ do tego czasu powinien wrócić Hector Bellerin.
- Na grupie wszyscy piszą o świetności McGinna z Aston Villi. Przeciwko Arsenalowi zdobył bramkę łącznie strzelając 6 razy (4 celnie), zanotował 1 key pass, a piłkę podawał ze 100% celnością. No, ale to tylko Arsenal…