Koniec roku to dla każdego okres szczególny. Szczególnie dla nas masochistów magicznego świata jakim jest FPL.
Grudzień od zawsze kojarzy mi się z miesiącem pełnym sprzeczności. Dla jednych, jest to najwspanialszy okres w roku, pełen ciepła, radości i życzliwości ze strony drugiego człowieka. Ci mniejsi oraz Ci bardziej grzeczni cieszą się z wizyty grubasa w czerwonych rajtuzach. Czas ten wypełnia woń pierników i przystrojonego zielonego krzaka.
Drudzy marudzą na zimno, ciemno i deszcz. Widzą bezlitosną codzienność: gimnastykę przy machaniu skrobaczką czy wielogodzinne poszukiwaniu miejsc do parkowania w galeriach handlowych i wszędobylski tłok zdezorientowanych przechodniów.
Jesteśmy też my, weterani cotygodniowego plucia w twarz. W końcu to my możemy patrzeć z góry patrzeć na całe społeczeństwo. Dla Nas Gwiazdka trwa cały rok. Grube punkty rozdawane są hojnie wszystkim Naszym przeciwnikom. Pokładów życzliwości i radości do wszystkich osób wyprzedzających Nas w rankingu, może pozazdrościć Nam nie jeden świąteczny elf. Czymże jest poranne skrobanie szyb samochodu w porównaniu do blanka potrójnego kapitana. Narzekającego na tłok i brak miejsc parkingowych złowieszczym uśmiechem skwituje każdy, kto przeżył niekończącą się serię blankującego Auby.
Dziś to my, przywdziewając swoje czerwone zbroje możemy z dumną piersią wykrzyknąć: Jesteśmy gotowi na ten piękny i świąteczny czas. Hatowaliśmy się cały rok, by w końcu móc pokazać pełnię Swoich umiejętności. Podnieście miecz, wywieście sztandary, Premier League przyspiesza i będzie go więcej niż Last Christmas w radiu. Na taki maraton plucia w twarz czekaliśmy cały okrągły rok.
Kącik muzyczny Familiady
Wywołane, więc zaczynamy maraton
Kolejka okiem eksperta
„Jako nieposiadacz piłkarzy Evertonu w składzie od początku sezonu właśnie o taki mecz nic nie robiłem i w końcu się udało”
Kącik pozytywnego myślenia
„Wczoraj mógł być dobry dzień. W pewnym momencie Robbo miał asystę, ale VAR i spalony. Potem stracili bramkę, ale VAR pokazał, że był faul. Później James mógł mieć bramkę i asystę, ale VAR pokazał że spalony. VAR, następnym razem Cię pokonam”
Wujek dobra rada
„Dżejmi strzeli i potem znów strzeli i tych co nie mają ch*j strzeli. Tyle”
Wieczorna rozkmina przy pifku
„Przecież oni mu zmierzyli od łokcia. Praktycznie… jakby strzelił bramke ta czescia reki od której wyrysowali linie to by w zyciu jej nie uznali”
Pinki i mózg
Do biura szeryfa z wielkim impetem wpadł zdyszany zastępca.
– Harry, obudź się. Wstawaj…
Stróż prawa z groźną miną uniósł kapelusz. Koreański asystent na sam widok szeryfa zdążył tylko wydukać z siebie
– Oni znowu to zrobili…
Harry wyprostował się, wziął łyk zimnego napoju ze stojącego na biurku kubka, po czym stwierdził poważnie
– Kto przewodził?
– Calvert, ale był tam też Jack, Bruno i Ben… – odrzekł zastępca. Kilku zbirów udało się złapać, jednak większość naszych pogubiła się w górach. Calvert tak się pogubił, że na dobrą sprawę sam nie wiem w którą stronę pojechał
Szeryf zakrył tylko czoło dłonią, po czym burknął pod nosem. To będzie ciężki tydzień.