Scout z kanapy – GW6 vol.2

0
Scout z kanapy – GW6 vol.2

Druga część opinii Scouta na temat GW6. Zapraszamy!

SOUTHAMPTON – EVERTON

W tym sezonie temat ‘The Invicibles’ wytrwał aż do GW6, a jako ostatnie szansę tę stracił (nie wierze, że to piszę) Everton.  Słabiutkie zawody The Toffies. Zdołali oddać w tym spotkaniu zaledwie 6 strzałów (2 celne). W swoich 18 (tylko 6 w I połowie) kontaktach z piłką, DCL zaliczył aż 8 strat, a najwięcej podań otrzymał od Miny (2). Pozostałe statystyki? Olimpiada – same zera. James grał na zaciągniętym hamulcu ręcznym (2 kluczowe podania), a Digne szybko przypomniał nam za co wszyscy tak go nienawidzimy. Jedyna godna odnotowania sytuacja to poprzeczka Gylfiego po asyście Rodrigueza.

James

W drużynie Świętych wszystko pracowało jak w zegarku. Zombie teamy z zielonymi strzałkami po kolejnych punktach Che. Zdaje się, że Adams stanowi obecnie główne żądło SOU, a Ings pełni w funkcje klasycznej „10”. Za 4.0 jakieś nadzieje na punkty daje Romeu (groźny strzał, piękna piłka do JWP).

Che

W defensywie ciekawie wyglądał zwłaszcza Bertrand. Z Redmonem na skrzydle rozumieją się jak bracia, nawet wyglądają prawie identycznie. Spokojnie jeden i drugi mógł kończyć z grubszymi punktami.

WATCHLIST: Bertrand (5.0)

EVE-SOU

WOLVES -NEWCASTLE

Nuuuuuuuuuudy. Do przerwy wykręcono łącznie oszałamiające xG 0.18 (WOL 0.10 NEW 0.08). Z 21 strzałów (16-5 dla Wilków) najgroźniejszy osiągnął 0.11! Tylko Burnley stworzyło sobie w tym sezonie mniej sytuacji niż Portugalczycy.

Podence znów wyglądał jak wersja demo Edena Hazarda – taka z ograniczoną baterią do 60 min oraz brakiem opcji zdobywania bramek. Grał tak jak nas do tego przyzwyczaił – dryblował (5/7), podawał (2 kluczowe), strzelał (3), nęcił posiadaczy przez pełne cztery kwadranse i jak zwykle zostawił z niczym. Z podobnymi liczbami kończył spotkanie aktywny Neto.

Podence

Pomijając cudowną bramkę Jimenez ograniczył się w tym spotkaniu do dwóch (kikso)strzałów oraz całkowicie niegroźnego uderzenia w 77 min.

To co w poprzednim sezonie było siłą Wilków, dziś jest ich bolączką.

Saiss

Pierwsze wrażenie? Wow! Niestety Semedo i Saiss nawet w minimalnym stopniu nie przypominają duetu Doherty – Jonny. Marokańczyk zszedł do boxu nie z powodu Nuno mającego go FPL tylko fatalnych dośrodkowań i ogólnie przeciętnej gry. Jego miejsce jest wyraźnie na środku obrony. Semedo aż 19-krotnie tracił futbolówkę, niby grał wysoko, ale jak tylko była szansa na zawiązanie akcji ten nie wiedział co robić.

W Newcastle na wyróżnienie zasłużyli ASM i Murphy ale bądźmy szczerzy – tylko oświeceni wizjonerzy zainwestują w drużynę która oddaje zaledwie 2 celne strzały.

ASM

WATCHLIST: Neto (5.5)

WOL-NEW

ARSENAL – LEICESTER

Barnes zastępujący w ataku Vardy’ego to mniej więcej tak jakby Robin miał zastąpić Batmana. No nie da rady. Fatalne zawody młodego Anglika. Grając na szpicy nie zdołał nawet oddać strzału! Receptą na bramki Maddisona były strzały niemal z połowy choć trzeba przyznać ze za pierwszym razem odnotowano lekkie zagrożenie (do pustej bramki). Ogółem Lisy oddały w tym spotkaniu 6 strzałów z czego zaledwie 1 w pierwszej połowie (0.02xG). Nieciekawie, że tak powiem.

Nie lepiej w Arsenalu. O ile w pierwszej połowie wyglądało to całkiem nieźle – Arsenal oddał rekordowe za Artety 11 strzałów – tak w drugiej wrócili do bycia nijakimi. Trzeba jednak przyznać, że zasłużyli na bramkę. Groźnie po dośrodkowaniu Auby uderzał Bellerin, Laca chyba wystraszył się obrońcy i nie sięgnął piłki głową na 3 metrze.  W sumie to nawet strzelili ale VAR.

W 24 min tajemniczą tabletkę zażył Aubameyang. Nie wiem co to było ale wiem czym nie było – lekiem na niewidzialność. Najgroźniejsza broń The Gunners to obecnie Bukayo Sako (3 mecze w 9 dni).

Auba

Co trzeba przyznać Artecie – znacząco poprawił grę w obronie Kanonierów. Bardzo dobrze prezentował się Gabriel. Wyśmienite  długie piłki rzucał Luiz – mógł nawet zaliczyć asystę ale Bellerin nie opanował futbolówki. Kilkukrotnie groźnie dośrodkowywał Tierney. Wszystko było by dobrze gdyby nie ten cholerny Vardy (w doliczonym czasie miał jeszcze sam na sam).

WATCHLIST: Saka (5.3) Gabriel (5.1)

arsenal

BRIGHTON – WEST BROM

Posiadacze Karlana Granta śmieją mi się w twarz. Nie do tego przyzwyczaiło nas Brighton, oj nie do tego. Zaledwie 5 strzałów (3 z boxa) do tego masa niedokładności i niecelnych podań. Kibice wstali(by) z miejsc tylko na początku drugiej połowy gdy patelnie po asyście Lallany zmarnował Maupay. Jedyna bramka dla Mew to samobój strzelony przez parę Livermore – Ivanovic. Piłkę w pole karne wstrzeliwał wówczas Tariq.

O ile można tak powiedzieć, West Brom był w tym spotkaniu drużyną lepszą. No, może groźniejszą. Dwa fajne strzały zza boxa oddał Pereira z czego ten z 70 minuty trafił w słupek.

No i to chyba tyle.

WATCHLIST:

BRI-WBA

BURNLEY – TOTTENHAM

Trochę rozczarowanko co? Miały być dwucyfrówki, triple capitany cuda niewidy – skończyło się na wymęczonym 1-0. Ci co mieli dać – dali, ale to nie to. Wymowne, że po zakończeniu pierwszej połowy nie było nawet skrótów najciekawszych sytuacji. Tottenham miał w tym spotkaniu 62% posiadania piłki tylko co z tego. 9 strzałów i zaledwie 3 celne chluby nie przynosi, a momentami można było odnieść wrażenie, że Burnley przeważa – oddali 13 strzałów (1.15xG TOT 0.82). Pierwsza akcja Kane’a w tym spotkaniu to wybicie piłki na linii. A na zegarze była wówczas 70-ta minuta! Dwie powiedzmy niezłe okazje miał natomiast Son. Raz po fatalnym podaniu Pope’a nie zdecydował się uderzać do pustej bramki z pierwszej piłki i został sfaulowany, a w drugiej wślizgiem ostatniej szansy sytuację uratował Long. Słabiutki mecz Davies’a. Regulion nie powinien mieć w najbliższym czasie problemów z grą w pierwszej jedenastce.

SonKane

O Burnley nie jestem w stanie sklecić zdania. Żegnamy bez żalu. Tylko tego Dyche będzie brakować.

WATCHLIST:

TOT-BUR

Pierwszą część przeczytacie tutaj.