Porady od doświadczonych graczy FPL – jak zacząć sezon?

0

Lata gier i upokorzeń nauczyły nas wiele o Fantasy Premier League. Poczytajcie, jakie porady mają dla Was weterani gry, którzy już nie raz nabrali się na sierpniowego Kane’a, ale też ze spokojem patrzyli na punktującego Xhakę i bezsensowny hype train.

1. Piotr Witkowski, spojrzeniezkanapy.pl„wielcy bywają mali”

FPL kusi nas cenami. Włączasz listę dostępnych graczy i widzisz duże nazwiska w niskich cenach. Janusz FPL zobaczył, że Chelsea kupiła Bakayoko za 50 milionów euro, a FPL wyceniło go na 5.0, więc rzucił się na niego jak na biedronkowe piciopaki. Okazało się, że poza czerwoną kartką, Bakayoko niczym się nie wyróżnił i tylko zapchał miejsce w składzie.

W tej chwili N’Golo Kante ma ponad 15% posiadania. Jest super piłkarzem, ale Fantasy go nie kocha. Od trzech sezonów kręci się w granicach 100 pkt – dla ułatwienia powiem, że daje to średnio mniej niż 3 pkt na mecz. Chcemy mieć w drużynie kogoś, kto robi nam minimum? Wyjścia są dwa: albo szukamy gdzieś oszczędności i za milion więcej mamy pomocników, którzy grają w swoich drużynach bardzo ofensywnie (Townsend, Gudmundsson), albo bardzo starannie śledzimy mecze i dołączamy do grupy na fejsie, żeby odkryć jakąś perełkę wśród mniej rozpoznawanych ekip (patrz: Gross). Nie lubimy defensywnych pomocników – wielbimy graczy, którzy w swoich drużynach są pierwsi wszystko lub grają blisko bramki przeciwnika. Wszystkie nowe Fredy, Jorginho i inne Fabinha nie są atrakcyjnymi kąskami, mimo że w nowych klubach staną się kluczowi dla ich gry.

2. Garret, fantasypl.pl„zasada ograniczonego zaufania”

Podstawa bezpiecznej jazdy samochodem, udanej randki i zakładania drużyny FPL. Trust no one. Przed pierwszą kolejką nie ma złych drużyn, są wyłącznie ekipy z błędami stricte technicznymi.

Będą nimi piłkarze bez podstawowego składu, ogrania meczowego lub po prostu kontuzjowani. I pomimo, że statystyka zawsze sprzyjać będzie faworytom, to punkty FPL może dać każdy. Dlatego ufajcie swoim wyborom. Dlatego uważajcie na legiony fałszywych proroków, którzy jak krzykliwe papugi powtarzają za sajtami FPL utarte mantry. Że Kolasinac będzie rotowany, że Kane nie strzela w sierpniu, że Sessegnon się spali w Premier League, a Lacazette nie ma szans z Manchesterem City.

Mimo, że bloger, redaktor czy najzwyczajniej w świecie maniak FPL każdą taką radę poprze zdroworozsądkowymi argumentami (bo przecież faktycznie Kane do tej pory sierpniem się brzydził) oraz toną statystyk, to każdy z nas bazuje głównie na wiedzy z zeszłego sezonu. Nowe otwarcie resetuje poniekąd stare schematy a często przeczucie, wiara i prywatna obserwacja sparringów ma większą wartość niż utarte, szablonowe porady. Własna intuicja powinna mieć pierwszeństwo nad narzuconymi argumentami. Również dlatego lżej się gra nowym menedżerom niż obciążonym brzemieniem wiedzy spalonym weteranom FPL. Nawet gdy się pomylicie, to przynajmniej zgodnie z własnymi wyborami. Lepsze to niż słynne ostatnie słowa – „miałem go wziąć”.

3. Krystian Kobielski, zwycięzca polskiej Fantasy Premier League w sezonie 2017/2018, „wiara i cierpliwość czynią cuda”

Jeżeli miałbym coś doradzać na nowy sezon, to z pewnością radziłbym być cierpliwym i wierzyć w swoje wybory. Gracze FPL mają to do siebie, że często robią transfery pod wpływem impulsu i w większości przypadków te ruchy są bezsensowne.

Jeżeli chodzi o mnie, to zazwyczaj ustalałem skład albo w piątek wieczorem, albo w sobotę rano – miałem pełny obraz tego, kto jest zdrowy, a kto nie, kto jest w formie, a kto zawodzi – wszystko analizowałem na spokojnie, dzięki czemu zazwyczaj trafiałem ze swoimi wyborami. Kiedy Guardiola na początku sezonu ustawiał De Bruyne’a bardziej defensywnie, wszyscy powtarzali, że nie ma co go brać do składu, bo nie będzie miał takich imponujących liczb. Miałem grupę zawodników, którym ufałem bezgranicznie i jednym z takich graczy był właśnie De Bruyne, który – mimo że na początku nie punktował, przez co wielu z niego zrezygnowało – sezon zakończył z 8 golami i 16 asystami. Nie był w moim składzie na ostatnie kolejki ze względu na różne okoliczności (przełożone mecze, rotacja), ale jeżeli chodzi o cały sezon, to dużo zrobił dla mojej drużyny.

Bardzo polecam oglądanie Match of the Day. Ten program jest fantastyczny, bo oferuje obszerne skróty, dzięki czemu wiedza na temat danej drużyny czy danego zawodnika jest dużo większa. Od kilku lat mam tak, że nie wyobrażam sobie nieobejrzenia skrótów wszystkich meczów (skrótów, nie samych goli), nawet tych bezbramkowych. Oglądanie MOTD to ciekawy sposób na to, by wiedzieć więcej o lidze, dlatego jeżeli będzie mieli trochę czasu, to wykorzystajcie go na obejrzenie tego programu, bo może on wam dużo dać w momencie, gdy dojdzie do dokonywania decydujących roszad w waszych składach.

4. Michał Gutka, Przegląd Sportowy i Canal+, „don’t underestimate the defence”

Wnioskiem, który wyciągnąłem przez dwa ostatnie sezony w Fantasy Premier League, jest przede wszystkim to, że – podobnie jak na boisku – często to defensywa wygrywa mistrzostwa. Warto w składzie mieć chociaż dwóch pewniaków w obronie, graczy punktujących bardzo solidnie przez cały sezon, nawet jeśli cena 6.5 może kogoś odstraszać. Zobaczmy z tej strony – jeśli obrońca za 6.5 punktuje lepiej niż pomocnik lub napastnik w przedziale cenowym 6-7.5 to zdecydowanie bardziej opłaca się wstawić takiego kogoś do defensywy na kilkanaście kolejek i mieć ten problem z głowy.

Spójrzmy nawet na poprzedni rok – gdyby Cesar Azpilicueta (najlepiej punktujący obrońca, koszt 6.5) był pomocnikiem, byłby w top 8 klasyfikacji. Gdyby był napastnikiem – jego 175 pkt dałoby mu czwarte miejsce. Niewiele gorsi byli też Alonso, Otamendi, Walker, Valencia czy Davies, którzy też kręcą się w okolicy 6, a to z reguły po prostu taniej niż pomocnik, który na przestrzeni całego sezonu robi podobne punkty. Jasne, w przeszłości zdarzało się ustrzelić dobry wynik taniochą w obronie, chwaliłem się „obroną za rozsądną cenę”, pamiętam, jak kiedyś zestaw Wollsheid-Nyom-Bellerin (w jego pierwszym sezonie w XI Arsenalu) zrobił mi w sumie 26 punktów, ale to są pojedyncze wypadki. Jeśli więc w ataku stawiacie już na dwóch pewniaków i chcecie na siłę wpuścić na trzeci slot jakiegoś droższego człowieka, to moim zdaniem lepiej tę kasę przeznaczyć na dofinansowanie 1 lub nawet 2 obrońców.

5. Filip Błajet, spojrzeniezkanapy.pl, „gracze premium są must have”

Śmiejemy się z tego Kane’a, narzekamy na rotacje Guardioli, ale w ostatecznym rozrachunku potrzebujemy graczy premium. Po prostu. Sam balans w składzie nic nie da, jeśli nie mamy grajków, którym ufamy bezgraniczne (np. Salahowi rok temu, gdy nauczyliśmy się, że punktuje z każdym i wszędzie).

Co roku trafiają się matematyczni geniusze, którzy nagle wyliczają stosunek jakości do ceny i okazuje się, że lepiej mieć pomoc Gross – Richarlison – Milivojevic niż De Bruyne – Eriksen – Hazard. Z jednej strony przeliczników punktów i ceny jest ciekawy, w jakiś sposób pokazując realną wartość gracza, ale pamiętajmy, że najważniejsze są punkty. Jeśli w pomocy mamy czterech średniaków, każdy z nich da 100 punktów (łącznie 400), to i tak jest to mniej, niż trzech graczy premium, którzy zdobędą po 150 (450 łącznie, tak dla ułatwienia).

Dlatego nie ma co wpadać w matematyczny szał i rezygnować z najdroższy zawodników, bo zazwyczaj to oni są najlepszymi kandydatami na opaskę. Tutaj statystycznie są większe szanse na regularne dobre występy Kane’a czy Aguero niż Joshuy Kinga lub Wilfrieda Zahy. Oczywiście, warto szukać tanich opcji, ale nie ma co w tym aspekcie przesadzać – gracze premium są konieczni, bo zazwyczaj to oni są najlepszymi kapitanami i dają w ostatecznym rozrachunku najwięcej punktów.

6. Konrad Marzec, radiogol.pl, sportowefakty.pl, „nie podpalamy się”

Przede wszystkim grając w fantasy nie można się podpalać. Jak nagle randomowy Gudmundsson strzela gola w meczu w sobotę o 13:30, to nie lecimy go kupować o 14:10, bo to zapewne poskutkuje czerwoną kartką jeszcze w tym samym meczu.

Śledzimy Twitterowe konta klubowe! Jak już komuś naprawdę nie chce się wejść na premierinjuries.com lub obserwować Bena Dinnery’ego, to warto przynajmniej przyswoić sobie konferencje prasowe trenerów i sprawdzić, czy nasz delikwent ze składu nie ma kontuzji. Lepsze to niż późniejsze paniczne minusowe punkty na ostatnią chwilę.

A jaką Wy mielibyście radę dla graczy, którzy dopiero raczkują w Fantasy Premier League?