Król zderzaków ponownie na czołówce z Premier League

0
Król zderzaków ponownie na czołówce z Premier League

Od sezonu 2017/18, Fulham co roku gra w innej lidze. Dziś do Premier League wchodzi po zdemolowaniu Championship, ale czy w końcu ustabilizuje formę i dorówna czasom z początku XXI wieku?

Kibice urodzeni choćby w latach 90., z pewnością kojarzą ekipę w biało-czarnych barwach. Fulham – najstarszy klub z Londynu, rozgrywający swoje mecze na położonym nad Tamizą Craven Cottage, był nieodłącznym elementem najlepszej ligi w kraju od 2001 do 2014 roku. Zresztą, popularni “The Cottagers” dali się poznać także na europejskich salonach i wcale nie uwalili tapicerki. Do legendy przejdzie sezon 2009/10, kiedy to ograli kolejno Szachtar Donieck, Juventus, Wolfsburg i HSV – trafiając aż do finału Ligi Europy. 

Ekipa z Markiem Schwarzerem, Brede Hangelandem, Damienem Duffem, czy Zoltanem Gerą spotkała się w decydującym starciu z Atletico Madryt w Hamburgu. I jeśli kojarzycie głównie Roy’a Hodgsona z niepocieszoną miną podczas Mundialu w Brazylii to… tutaj ostatecznie było podobnie. Hiszpanie wygrali po dogrywce, a gola na wagę tytułu zdobył Diego Forlan. Kiedyś to były czasy, teraz już nie ma czasów.

Luis Suarez GIF - Find & Share on GIPHY

Fulham i tak było sensacją sezonu, a Hodgson zamienił Craven Cottage na Anfield, zabierając ze sobą Paula Konchesky’ego. Ich losy najlepiej pamiętają właśnie kibice Liverpoolu. Anglik wyleciał z hukiem na przełomie grudnia i stycznia, zostawiając “The Reds” w strefie spadkowej. Konchesky natomiast będzie już zawsze faworytem plebiscytów na najgorszy transfer w historii. Londyńczycy na tej zmianie nie wyszli tak źle. Przejął ich Mark Hughes, który ustąpił miejsca w prężnie rozwijającym się Manchesterze City.

Fulham z Hughesem zajęło dobre, ósme miejsce w lidze i awansowało do Ligi Europy dzięki klasyfikacji fair play. Mimo to, na pozycji trenera zastąpił go Martin Jol. Polscy fani tamten sezon “The Cottagers” mogą kojarzyć z ich remisem z Odense BK, który dał awans do fazy play-off europejskich rozgrywek Wiśle Kraków. Komentarz Przemysława Pełki z tamtego wieczora przeszedł do miana klasyków.

Ligę zakończyli na 9. miejscu, a w kolejnym sezonie byli już na 12. pozycji. Wtedy wydarzyła się kluczowa w dzisiejszej perspektywie sytuacja. Władzę w klubie od egipskiego biznesmena Mohameda Al-Fayeda, przejął pakistański inżynier – Shahid Khan. Z 16-letniej ery tego pierwszego, dziś pozostała nostalgia do awansu do Premier League w 2001 roku, europejskiej przygody w LE oraz… wspomnienie pomnika Michaela Jacksona. Al-Fayed był przyjacielem piosenkarza i po jego śmierci, zlecił utworzenie wizerunku, który miał stanąć w luksusowym domu towarowym Harrods – także należącym do Egipcjanina. W 2011 roku, Al-Fayed sprzedał jednak ten przybytek, a pomnik przeniósł pod stadion. 

“Z pewnością wygląda na to, że jego plastyczne kończyny są zbyt sztywne, aby właściwie koordynować ruchy, więc wykonuje trochę zaparty, taniec Metal Mickey’ego (bohatera brytyjskiej bajki – trochę podobnego do R2D2). Mam jednak silne przeczucie, że Michaelowi by się spodobało” – opisywał tę instalację popularny krytyk sztuki, Fisun Guner. Pomnik nie został przyjęty przychylnie i Khan chwilę po przejęciu klubu, oddał go do Narodowego Muzeum Futbolu w Manchesterze.

Rozstania i powroty

Pakistańczyk to gość, którego historia mogłaby śmiało posłużyć jako scenariusz filmu typu “american dream”. Przyleciał do USA jako 16-latek, mając przy sobie zaledwie 500 dolarów. Jego biznesowy sukces oparł się na zderzakach samochodowych. Firma Khana była pierwszą tłoczącą tę część z jednej blachy. Jednoczęściową innowacją przekonał do siebie takich producentów jak Chrysler, Ford, czy General Motors. Stał się także jedynym dostawcą Toyoty na amerykański rynek. 

Ogromny majątek pragnął spożytkować na sport. W 2011 roku chciał zakupić akcje drużyny futbolu amerykańskiego St. Louis Rams, ale ostatecznie uprzedził go znany kibicom Arsenalu, Stan Kroenke. Kilka tygodni później, Khanowi udało się jednak za 760 milionów dolarów kupić klub Jacksonville Jaguars. Dzięki temu został pierwszym przedstawicielem amerykańskich mniejszości narodowych, który posiadał drużynę grającą w NFL. 2 lata później do jego kolekcji dołączyło Fulham.

Pod wodzą Khana, Craven Cottage nie opuściła jedynie podobizna Jacksona. Wkrótce zniknęła także Premier League. Już w pierwszym sezonie jego kadencji, Fulham spadło do Championship i mimo ogromnych wydatków transferowych, pozostało tam na cztery długie sezony. 

W tym czasie trudno nie odmówić Khanowi cierpliwości. Od jesieni 2015 roku, pracę w Fulham miał Slavisa Jokanović. Kiedy w końcu udało się awansować do elity, żartowano, że Jokanović nie będzie miał trudnego zadania, by pobić swój rekord prowadzonych spotkań w Premier League. Wcześniej awans na najwyższy szczebel wywalczył z Watfordem, ale odszedł jeszcze przed startem nowego sezonu.

Przed rozgrywkami 2018/19, transferowa ofensywa Fulham wyglądała jak rodem z gry komputerowej. Przyszło aż 15 piłkarzy. 30 milionów za Jeana Michela Seriego? Proszę bardzo. 25 za Zambo Anguissę? Oczywiście. 24 za wykupienie Mitrovicia? Jasna sprawa. 17 za Alfiego Mawsona? Gdzie zbliżyć kartę?

Poskutkowało to tym, że między finałem play-off z Aston Villą, a pierwszą kolejką nowego sezonu z Palace – podstawowy skład różnił się aż 7 graczami, w tym całą defensywą wraz z bramkarzem. Analogii można dziś szukać w Nottingham Forest, ale oni przynajmniej nie na wszystkich wydali tak przesadzone sumy. Jokanović rzeczywiście pobił watfordowy rekord, ale został zwolniony już po 15 meczach, w których “The Cottagers” zdobyli 11 punktów. Pałeczkę na chwilę przejął Claudio Ranieri, ale już wiosną w klubie jako tymczasowy menedżer zastępujący tymczasowego Ranieriego, zatrudniony został Scott Parker.

Candy Waiting GIF by MolaTV - Find & Share on GIPHY

Khan wówczas znów na jakiś czas się uspokoił i nawet mimo spadku, podpisał 2-letnią umowę z Parkerem. Ten szybko spłacił zaufanie, awansując do Premier League po barażach. Wydawać by się mogło, że tym razem do awansu podeszli spokojnie. Pierwszy mecz nowego sezonu z Arsenalem to niemal ta sama jedenastka – aż 9 zawodników z finału play-off. Efekt był jednak ten sam – 4 porażki w 4 meczach i rozpoczęte rozpaczliwe transfery i wypożyczenia. “The Cottagers” bardzo cierpieli na konflikcie Parkera z Mitroviciem. Z zaledwie 27 bramkami w sezonie i tylko 5 zwycięstwami znów zlecieli z ligi, a angielski menedżer rozwiązał umowę za porozumieniem stron.

Skąd to falowanie na pograniczu lig? Przede wszystkim w grę wchodzi dobre wykorzystanie funduszu pomocowego dla spadkowiczów. “Spadochroniarze” z ligi otrzymują blisko 42 miliony funtów, by zbilansować różnice wpływów z praw telewizyjnych. Karen Carney, były piłkarka reprezentacji Anglii, dziś publicystka BBC właśnie w tym upatrywała zrozumienia syndromu jo-jo, w jaki wpadło Fulham oraz Norwich. “Fundusz ten pozwala na utrzymanie głębi składu i pokrywa przede wszystkim różnicę wynagrodzeń jaką do tej pory mieli piłkarze Premier League.” – tłumaczyła Carney.

Wonder kit

Kibice Fulham tym razem utrzymania upatrują w samym sposobie awansu. Poprzednie dwie promocje były wywalczone w barażach, natomiast w sezonie 21/22 Fulham zdominowało rozgrywki, nawiązując do fantastycznego sezonu 2000/01, kiedy pod wodzą Jeana Tigany zdobyli 101 punktów na drugim poziomie rozgrywkowym.

Marco Silva wszedł kilka lat temu “z buta” do Premier League. Określany jako kolejne złote dziecko z portugalskiego rynku trenerskiego. Przejął Hull na początku stycznia 2017 i wygrał 4 pierwsze domowe starcia – w tym z Manchesterem United w FA Cup oraz Liverpoolem w lidze. Poza mocnym początkiem, dziś kojarzą go tam głównie z chęcią zaprzestania dzielenia stadionu z lokalną drużyną rugby – Hull FC. Piłkarska ekipa ostatecznie i tak spadła z ligi, a Silva przeszedł do Watfordu.

Jego historia zarówno na Vicarage Road, jak i KC Stadium – wyglądała tak samo. Dobry start, gorsze wyniki i odejście po 3-4 miesiącach. Dopiero w Evertonie osiadł na dłużej i zajął z drużyną 8. miejsce w lidze. Everton miał świetny finisz tamtego sezonu i zabrakło mu tylko 3 punktów do gry w Lidze Europy. Latem 2019 roku, 40-letni Portugalczyk dostał 120 milionów na wzmocnienia i miał potwierdzić łatkę trenerskiego “wonderkida”. Jednak Gbamin, Iwobi, Sidibe czy Moise Kean nie spełnili oczekiwań. Z łącznie wydanych ponad 200 baniek przez 3 okna transferowe – na plus można zaliczyć tylko przejście Richarlisona, z którym wcześniej pracował razem w Watfordzie.

Everton tracił najwięcej goli w lidze po stałych fragmentach gry, przegrał 2:5 z rezerwami Liverpoolu i Silva tuż przed świętami stracił pracę, wypadając z karuzeli trenerskiej na ponad rok. 

Jeden krok wstecz

Podjęcie wyzwania w Fulham można było uważać za krok w tył po 2,5 roku pracy w Premier League, ale dla lizbończyka miał to być świeży start. Na poziomie Championship wreszcie miał możliwości na swoją ulubioną grę, z której zasłynął w Olympiakosie. Fulham oparł na graczach technicznych i w systemie 4-2-3-1, “The Cottagers” mieli drugi najwyższy procent posiadania piłki (60,3%).

Nie jest to jednak sztuka dla sztuki. Fulham potrafi być elektryzujące w ataku. Brało się to najczęściej z bardzo głęboko rozgrywanej piłki od bramkarza. Podopieczni Silvy zapraszali rywali pod własną bramkę, ale umiejętności techniczne pozwalały im na płynne wyjście spod pressingu. W tej fazie wyglądało to nawet bardziej jako ustawienie 4-3-3 z jednym pivotem i dwoma “ósemkami” – gra w tym stylu to coś, czym możemy tłumaczyć zainteresowanie Kloppa wobec Carvalho.  

Zresztą, Tosina Adarabioyo nazywano czasem “Van Dijkiem Championship” z uwagi na często zagrywane długie piłki do skrzydłowych. Kto pamięta TĘ bramkę Sadio Mane z Bayernem, ten wie o co chodzi. Szerokie ustawienie Kebano i Wilsona oraz precyzyjna piłka od wychowanka Manchesteru City, momentalnie stwarzały zagrożenie poprzez przeniesienie ciężaru gry. W takim futbolu pomagał też Mitrović, którego warunki fizyczne pozwalały zgrywać długie piłki do swoich skrzydłowych, a następnie pędzić w pole karne. Fulham w ten sposób bardzo szybko znajdowało się pod bramką rywala, który nie zdążył wrócić. To zaprocentowało średnią bliską 11 strzałów na mecz z pola karnego.

W ataku kluczowa jest rola bocznych obrońców. Silva rzadko ryzykuje – kiedy prawy obrońca atakuje, lewy staje się środkowym obrońcą, co daje przewagę w ewentualnej kontrze rywala. Rzadziej korzystał z ustawienia “Kloppowego”, kiedy to półśrodkowym obrońcą po przeciwnej stronie ataku stawał się defensywny pomocnik. 

W fazie ataku pozycyjnego, Silva czerpie najczęściej z Guardioli, stawiając na śmielsze poczynania “ósemek”. Skrzydłowi pozostają ustawieni przy linii bocznej, a środkowi pomocnicy wypełniają półprzestrzenie. Dzięki temu, Fulham gra z w ofensywie formacją 2-3-5. Z kolei faza defensywa, to czerpanie z innego trenerskiego guru. Gracze z Craven Cottage nie pressują tak maniakalnie jak choćby wspomniany Liverpool. Ich ustawienie w niskim bloku skupia się przede wszystkim na zabezpieczeniu środka boiska w układzie 4-3-1-2, gdzie Carvalho stawał się partnerem Mitrovicia. Oznacza to, że ogromną pracę z tyłu muszą wykonać skrzydłowi, broniący tak nisko jak wahadłowi.

W Fulham Silva poprawił też swój największy mankament z Evertonu. “The Cottagers” zdobyli aż 17 goli po stałych fragmentach gry, był to najlepszy wynik w lidze. 

Premier League Football GIF by Fulham FC - Find & Share on GIPHY

One man team?

Z odejścia Parkera najbardziej zadowolony musiał być z kolei Aleksandar Mitrović. Serb miewał całkiem niezłe sezony w elicie – 9 goli w rozgrywkach 15/16 dla Newcastle i 11 dla Fulham na przełomie 2018 i 2019 roku. Poprzedni epizod pozostawił mu łatkę “zbyt dobrego na Championship i zbyt słabego na Premier League”, jednak pamiętajmy, że Parker odstawił go od składu i Mitro zaliczył tylko 13 spotkań od pierwszej minuty. Sezon zakończył z 3 golami i 3 asystami. Trudno porównywać styl gry Mitrovicia do Toney’a, ale ten drugi zebrał całkiem dobre opinie za zeszłoroczne rozgrywki, w których cieszył się z 12 goli.

Dziś Mitro to inny piłkarz, który wspomnianego Toney’a zdeklasował w liczbie bramek na zapleczu. 43 gole i 7 asyst (udział niemal w połowie zdobyczy klubu) to liczby wręcz historyczne i gdyby nie trudna przeszłość piłkarza w Premier League oraz skojarzenia z otrzymywaniem wielu kartek – dzisiejsza opinia publiczna o tym napastniku byłaby zupełnie inna. Łączono by go z drużynami z top10 w kraju. 

Po spojrzeniu na liczby krnąbrnego Serba, wydawać by się mogło, że to one man team. Uwagę należy jednak zwrócić także na pozostałych członków kwartetu ofensywnego. Harry Wilson zdobył 10 goli i 19 asyst. Neeskens Kebano miał 9 bramek i 6 ostatnich podań. To liczby bardzo przyzwoite, ale też nieprzypadkowo Fulham łączone jest ze skrzydłowymi. Plotki najczęściej mówią o Maxwellu Cornecie z Burnley.

Najtrudniej będzie zastąpić klasyczną “10” (lub tę ofensywniejszą „8”) z ubiegłego sezonu. Fabio Carvalho, autor 10 goli i 8 asyst jest już w Liverpoolu, a za niego ściągnięto Andreasa Pereirę. W teorii ma to sens, jednak każdy kto widział popisy Brazylijczyka w Manchesterze United może mieć wątpliwości.

Środek pola wzmocnił już Joao Palhinha ze Sportingu. 27-latek ma 20 meczów w portugalskiej kadrze i był podstawowym graczem w mistrzowskim (20/21) i wicemistrzowskim sezonie (21/22). Jego zaletą jest fakt, że może grać i na “6” i na “8”. Kandydatem idealnym wydaję się przede wszystkim ze względu na technikę. W szybkim przejściu z obrony do ataku, piłka przy nodze nie powinna mu przeszkadzać.

Fulham pracuje także nad wzmocnieniem defensywy. Poszukiwany partner dla Tosina Adarabioyo oraz prawy obrońca. Po odejściu Neco Williamsa, pojawiła się informacja, iż Marco Silva przygląda się sytuacji ogranego w Premier League Serge’a Auriera. Środek mogą wzmocnić tacy gracze jak Joe Rodon, Issa Diop czy Nat Phillips. Przy starzejącym się Timie Reamie – każdy byłby wzmocnieniem. Prawdopodobnie znów nie będzie dane bronić w lidze Markowi Rodakowi, który stał między słupkami w ostatnich sezonach w Championship. Tutaj najczęściej pojawia się nazwisko Berndta Leno, który wpisuje się w często powtarzany ostatnio w Poznaniu trend – dobrą grę nogami. 

Fulham wchodzi do ligi z łatką ofensywnej drużyny, która zdominowała ligę. Z trenerem, który wreszcie mógł w pełni korzystać ze swojego ulubionego stylu oraz z napastnikiem mającym wiele do udowodnienia. Pamiętajmy jednak, że Norwich – poprzedni mistrz Championship zdobył na zapleczu 7 punktów więcej i kolejny raz przepadł w elicie. Oczywiście podopieczni Silvy nie grali już o życie pod koniec sezonu, ale bilans bramkowy mocno podkręcił apetyty. Czy za trzecim podejściem w ostatnich 5 latach w końcu uda się pozostać dłużej? Zderzenie z Premier League bywa brutalne, Shadid Khan i kibice Fulham wiedzą o tym bardzo dobrze.