John Lundstram – od zera do Lorda

0

W tym roku nasz świąteczny okres zmieni się pod dwoma względami. Pierwszym, że brakować nam będzie śniegu za oknem. Drugim, że prawdziwą gwiazdę mieliśmy okazję ujrzeć już wcześniej.

John Lundstram stał się już jednym z najbardziej rozpoznawalnych piłkarzy obecnej kampanii Premier League. Zawodnik, który jeszcze w poprzednim sezonie skakał między ławką rezerwowych, a trybunami. Dziś jest motorem napędowym niesamowitej maszyny Chrisa Wildera. Ulubieńcem kibiców; symbolem sukcesu Sheffield United. Jak więc do tego doszło?

Początki

Osiemnastego lutego 1994 roku, Lundstramowie powitali nowego członka rodziny. Narodziło się dziecię, które nazwano: John. Trafił do kochającej się familii, w której wychowywał się wraz ze starszą o 7 lat siostrą, Jodie, dziś znaną z roli w Desperate Scousewives.

Ród ten wywodził się z pod czerwonego znaku. I nie, nie jest to symboliczne określenie silnych, krwistych więzów, które ich łączyły. Rodzina ta była bowiem czerwona, gdy pojawiał się temat piłki nożnej. A trudno uniknąć tego tematu, jeśli mieszka się w Liverpoolu. John nie był wyjątkiem i gdy dochodziło do spotkań The Reds, kibicował im z całych sił.

Jednak historie profesjonalnych piłkarzy okazują się przewrotne, ukazując, że sympatia nie idzie zazwyczaj w parze z karierą. John Lundstram okazał się wychowankiem… Evertonu.

Jednakże w pierwszej drużynie nigdy nie zadebiutował, choć był utalentowanym chłopcem, na co wskazują choćby liczne występy w młodzieżowej reprezentacji Anglii między 17, a 20 rokiem życia. Czemu tak się stało? Cóż, w 2013 roku sir Alex Ferguson odszedł na emeryturę. Ta niby niepozorna, niepowiązana decyzja, ostatecznie pokrzyżowała plany chłopaka o pięknej karierze w barwach The Toffees. Następcą Fergusona w Manchesterze United został bowiem David Moyes, który stał za wprowadzeniem chłopaka do treningów z pierwszą drużyną.

Niepokój Lundstrama był słuszny. Nowym menedżerem Evertonu został Roberto Martinez. Ten odsunął go od podstawowej kadry, dając do zrozumienia, że nie widzi młodzieńca w planach na budowę zespołu. Od tego momentu rozpoczęła się długa, nieprzyjemna przygoda Johna na wypożyczeniach. W ciągu 2.5 roku zmieniał kluby aż 6 razy. Bez względu na to, czy biegał na boiskach League Two, czy Championship, nie mógł odnaleźć dla siebie miejsca. Taka sytuacja trwała do końca obowiązującego go kontraktu z klubem z Goodison Park. Opuszczenie Evertonu było dla chłopaka ciężkim przeżyciem. Pozostało mu tylko rozejrzenie się za nowym pracodawcą.

Wystrzelił z armaty

Trzynastego sierpnia 2015 roku John Lundstram związał się z Oxfordem United. Chłopak po rozmowach z rodziną doszedł do wniosku, że powinien znaleźć klub, który zapewni mu regularną grę. Wylądował więc w League Two. Doświadczony młodzieniec znał już smak tych boisk. Wiedział co robić, wziął się do pracy i pomógł zespołowi awansować z drugiego miejsca do klasy wyższej, już w pierwszym sezonie. John właśnie tego potrzebował – grać regularnie, a przy tym czuć się ważnym. Co ciekawe, walczył z nim ramię w ramię o ten sukces inny dzisiejszy podstawowy filar Sheffield, George Baldock.

W League One za sterami tego okrętu stanął ponownie John. Tym razem z dumnym przydomkiem kapitana, doprowadził beniaminka do satysfakcjonującej 8. lokaty. Gdy usłyszano o takim skarbie, nie mógł on przejść koło nosa korsarzom. Zaczęło się oblężenie oksfordzkiego statku. Chwycono za Szable…

Początki w Sheffield

Siedemset tysięcy funtów otrzymało Oxford United za ponowne wprawienie w ruch tego reprezentanta angielskich młodzieżówek. John Lundstram dołączył do Sheffield United, zwycięzcy League One. Odpływali razem na nowe, znane też już Johnowi lądy – Championship. Wtedy jednak… coś się zepsuło.

Ta przygoda okazała się dla zawodnika sinusoidą. Pierwszy sezon był dobry. Anglik grał, a zespół spisywał się przyzwoicie i zajął 10 lokatę w lidze. Ambicje klubu były jednak nieco większe. Poszukiwano wzmocnień. Ściągnięto m.in. Olivera Norwooda i to ta transakcja odwróciła sytuację Lundstrama. Chris Wilder, który operował wtedy dwoma graczami w środku pola, postanowił umieścić Olivera obok Johna… Flecka. Decyzja jak najbardziej obroniona, w końcu drużyna finalnie awansowała do Premier League.

Jednakże dla bohatera tego artykułu to nie była okazja do świętowania. Nie znajdziecie go na tej grafice. Jego rola ograniczyła się do usunięcia się w cień, startując zaledwie 5 razy w lidze od pierwszych minut. I choć po raz pierwszy John Lundstram miał szansę grania w najwyższej klasie rozgrywkowej, jego kariera ponownie stanęła na włosku. Bowiem został tylko oddalonym rezerwowym. 

Wstrzelił

Dwadzieścia pięć lat John miał już skończone. Nie był w wieku młodzieńczym, który zachęcałby kolejne kluby do podjęcia ryzyka. Przed Lundstramem stanęła kolejna decyzja: „Co robić dalej?”

W poprzednim sezonie zniknął z boisk. Czy mógł sobie pozwolić na przeczekanie i obserwowanie jego sytuacji w Sheffield? Mógł dalej trenować, próbować zaimponować trenerowi, ale czy to w takiej sytuacji wystarczy? Nie był częścią zwycięskiej ekipy Championship, a teraz miał sprostać zadaniom stawianym na poziomie Premier League? Czy nie lepiej zmienić klub po raz 10 i szukać swojego szczęścia gdzie indziej? W innym klubie, w innym otoczeniu, gdzie może odbudować swoją markę i raz jeszcze stać się wartościowym zawodnikiem…?

Otrząsnął się. Ucieczka nie wchodziła w grę. Postanowić walczyć, wziąć się w garść i udowodnić wszystkim, że jest w stanie grać na poziomie jakiego potrzebuje teraz ta drużyna.

We knew what Lunny was about. He’s grown and raised his game in the summer.” – Chris Wilder.

Takiego zdania był menedżer, który przyszedł z planem wprowadzającym do gry trzeciego pomocnika. Widział w tej roli Johna Lundstrama.

I tak zaczął się sezon 2019/20. Po serii sparingów w którym nasz John udowadniał swoją wartość, wręcz ku zaskoczeniu kibiców, wywalczył miejsce w podstawowym składzie na pierwszy mecz ligowy – w Premier League. Co było dalej…? Cóż…

FPL

Cztery funty. Na tyle wyceniono w Fantasy Premier League tego zawodnika, debiutanta najwyższej klasy. Była to sprawiedliwa wycena patrząc na wydarzenia z poprzedniego sezonu. Popełniono jednak jeden błąd. Błąd, który być może, kosztował posadę osoby odpowiedzialnej za klasyfikacje Johna. Przebrnęliśmy przez jego opis dotychczasowej kariery, przy czym specjalnie omijałem nazewnictwo pozycji, na której omawiany John Lundstram występował. Jak stało się bowiem to, że ja w 5-minutowym researchu upewniłem się że gra on niezmiennie od początku kariery w środku pola, podczas gdy w Fantasy klasyfikowany on został jako obrońca? Nie wiemy.

Wiemy za to, że dzięki tej pomyłce, John Lundstram zyskał jeszcze większą sławę i sympatię. Najtańsza możliwa postać, gra regularnie, ma szansę na zyskiwanie punktów za czyste konto, a przede wszystkim możliwości ofensywne ma takie.

Słowa lepiej tego nie opiszą. Ustawienie Szabli podczas GW17, podczas którego Lundstram ostatnio zanotował punkty za akcję ofensywną.

Najlepiej punktujący obrońca, 10-ta najlepiej punktująca postać, zawodnik z największym wzrostem ceny w grze (od 4.0 do obecnego 5.2). Jego nazwisko zna już każdy przeciętny angielski kibic, nawet ten który nie ma skłonności masochistycznych poprzez udział w FPL. John Lundstram stał się gwiazdą Premier League. A gdy Święta już miną, powrócimy do nazywania tego człowieka Lordem. Lordem Lundstramem.