Kalina Lulkowo podczas sezonu 19/20 była drużyną równą. Równie przeciętną przez niemal rok. Klasycznym średniakiem, który był cały czas w środku stawki. Nie groził nam spadek w okolice Kasztanów podsumowanych tutaj, ale też ani przez chwilę nie liczyliśmy się w walce o laury. Sezony 17/18 oraz 18/19 z momentami z trzycyfrowym rankingiem odeszły w niepamięć. Przeciętność bardzo dojechała mój zespół, który do TOP100k dojechał dopiero w samej końcówce sezonu.
GW1
Nic nie zapowiadało tragedii, prawda? Harry Kane strzelił w sierpniu, wkurzyli co prawda ciemnoniebiescy w pomocy, ale ranking w okolicach 340k na start był całkiem niezły. Szkoda, że Pukki miał jeszcze wtedy moment na Party i popsuł Robertsona. Szkoda, że gola zdobył Van Dijk. Szkoda, że wybór padł na Barkleya, nie Mounta, no i szkoda, że na ławce nie było Lundstrama.
GW4
Kalina upadła po raz pierwszy. GW Rank: 4,718,479. Wypadnięcie za pierwszy milion w Overallu było mocnym ciosem, Aguero i KDB punktowali aż miło, kiedy Sterling na kapitanie przyniósł, co przyniósł.
GW12
Z kolan wstałem dopiero wtedy. Dopiero w listopadowy weekend, kiedy Liverpool ograł City 3:1, kiedy zacząłem wierzyć w ich pokonanie w tym sezonie. Nie załapałem się na gradobicie Southampton, kumple z pracy w ligowej rozgrywce odjechali mi wtedy niebywale, ale przynajmniej z radością patrzyłem jak Brendan Rodgers bije Arsenal podczas ulewy. Sprowadzenie Maddisona i Vardy’ego było spóźnione, ale i tak spowodowało moją najlepszą kolejkę w sezonie. GW Rank w okolicach 40k. Widzicie ten wybór kapitana? Tak, był najlepszy z możliwych, a udało mi się to w tym sezonie dokładnie 2 razy. Kolejne miesiące spędziłem krzątając się na jakimś 200.000 miejscu.
GW30+
Ta kolejka to miał być zamach na przeciętność. Odrodzenie. Plan przedcovidowy poszedł w odstawkę, trzeba było walczyć w nowych okolicznościach o honor, dumę i jedyną możliwą setkę w sezonie. Ale jak to zrobić kiedy na Bench Boosta bierze się Harry’ego Wilsona i Martinelliego? Nie wiem. Mnie nie pytajcie. Czytacie to przecież na własną odpowiedzialność. Wyglądało to tak:
Powtórzmy to: Harry Wilson, Martinelli, Douglas Luiz. Podsumowanie sezonu w pigułce.
I tak pośród lig płatnych bardziej i mniej, pośród walki z samym sobą przy sugerowaniu typów, które mają być różnicą, doczołgałem się do końca sezonu. Sezonu, podczas którego zajawkę traciłem i zyskiwałem ponownie, a maraton meczowy w czerwcu i lipcu z jednej strony nakręcał, a z drugiej męczył. Udało się trafić z Salahem na TC, udało się także wjechać na koniec z Free Hitem, który był jedynie punkt gorszy od składu, którym grałbym bez niego. To przecież sukces, co nie?
Najpiękniejsze ligowe emocje towarzyszyły mi osobiście na zakładzie. Wspominana przez Filipa liga NAPINACZY ani przez chwilę nie zaprosiła mnie do czołówki. Na całe szczęście nie groziło mi też wygranie koszulki u pewnego Przemysława. Jednak GW38 spędzone w doborowym towarzystwie i flashscorem w ręku było cudowne. Było po prostu najfajniejszą kolejką sezonu. To były istne 2 godziny, w których czujesz, że żyjesz, mimo że to przecież kopanie świńskiego pęcherza, które wpływa tylko na Twoje punkciki w aplikacji.
Podczas tej szarugi, najważniejszym sukcesem było zatem zarażenie kolejnych FPL-owych freaków, które chcą oglądać Norwich z Burnley w sobotni wieczór. Czyż to nie jest najcenniejsze w całej tej gonitwie za trafionym kapitanem?
Już nie będzie Kaliny Lulkowo z sezonie 19/20. Skończyła go mając łącznie 2280 punktów, na najwyższym miejscu podczas niemalże rocznej rozgrywki. OR: 75,960. 50 tysięcy miejsc niżej niż ostatnio. Całe szczęście, że następny sezon już naprawdę będzie TYM sezonem. Skoro udało się Liverpoolowi, to dlaczego nie mnie?