tekst ten był już publikowany w skarbie kibica Angielskie Espresso, ale patrząc na to, że minął rok, to chyba nikt się nie obrazi, jak wyląduje też tutaj
Jako „znany ekspert FPL”, który miał jeden (już dwa) dobry sezon w życiu (nazwa FC Kasztany nieprzypadkowa), nie dam Wam złotych rad, co do tego, jak wygrać Fantasy Premier League. Sam tego nie wiem i co roku nieskutecznie próbuję sięgnąć po Złotego Graala. Wiem za to doskonale, jak grać, by przegrać. I w tym temacie z chęcią udzielę Wam kilku bezcennych porad.
Uparcie graj zawodnikami swojego ulubionego klubu
Jeśli nie jesteś kibicem Manchesteru City (no cóż, nie znamy ich chyba zbyt wielu, co?), to tego nie rób. Problem ze swoimi ulubieńcami zawsze jest taki, że trudniej się ich pozbyć. Z nieuzasadnionych przyczyn mamy do nich większe zaufanie i nieustannie wierzymy w ich przełamanie. Na nasze nieszczęście, ci idole szybciej trafiają na ławkę niż się przełamują. Dlatego nie ma co przesadzać z sympatiami w FPL – jeśli jesteś zagorzałym fanatykiem, wspierasz Liverpool i nie zagrasz zawodnikami United (oczywiście już w erze post-Mourinho), to licz się z tym, że nie osiągniesz wybitnych wyników.
A jeśli jesteś romantykiem, przywiązanym do swoich piłkarzy i chcesz uparcie forsować ich w swojej FPL ekipie, jednocześnie będąc kibicem jakiegoś Watfordu czy innego Huddersfield, to szczerze Ci współczuję. Właśnie zaserwowałeś sobie receptę na zepsuty weekend.
Ciekawostka na zaprzeczenie tezy – w sezonie 2016/2017 wygrał kibic Evertonu, który ANI RAZU nie zagrał zawodnikami Liverpoolu. To tylko potwierdza, że trzeba mieć nie po kolei w głowie, żeby wygrać w Fantasy Premier League.
Rób transfery jak najszybciej
Mecz Arsenalu z Crystal Palace. Nacho Monreal, skrajny obrońca kojarzony raczej z solidnością niż z akcentami w ofensywie, już po 30 minutach ma na koncie gola i dwie asysty. W 32 minucie aplikacja FPL odpalona, Hiszpan wchodzi do składu. Podobnie postąpiło kilka tysięcy innych menadżerów FPL w gorącej wodzie kąpanych. W 34 minucie defensor Kanonierów schodzi na ławkę z kontuzją. Gratulacje, właśnie zmarnowałeś drogocenny, choć darmowy, transfer w Fantasy Premier League.
Powyższa sytuacja to doskonały dowód na to, że nie ma co wykonywać nerwowych ruchów transferowych, szczególnie w trakcie trwania meczu. Lepiej na spokojnie poczekać do konferencji i kupować piłkarzy tuż przed deadline. Jedynym usprawiedliwieniem dla pośpiechu jest w tej sytuacji strach przed zmianą ceny – jeśli mamy już zaplanowany wymarzony ruch, a budżetu mamy na styk, to czasem warto zaryzykować. W innym przypadku – lepiej cierpliwie wyczekać, nawet kosztem spadku team value.
Wsiadaj w każdy hype train
Pierwsza kolejka sezonu. Granit Xhaka notuje dwie asysty. Chwilę później Szwajcar jest najczęściej kupowanym piłkarzem przed drugą rundą spotkań. Cena wzrasta o 0,2. Efekt? Następne punkty Xhaka zdobył odpowiednio w 8 i 19 kolejce. Czy było warto było się spieszyć?
Pamiętajmy, że jedna jaskółka wiosny nie czyni. Szczególnie w przypadku nowych graczy w lidze (Mounie i dwa gole w pierwszej kolejce – pamiętamy [*]). Pojedyncze trafienia Maticia czy Fernandinho również będą się zdarzać, ale to nie znaczy, że nagle któryś z nich jest lepszą opcją niż dobry skrzydłowy słabszej drużyny. Wszyscy wymienieni to bardzo dobrzy zawodnicy, ale niekoniecznie skrojeni pod FPL – tutaj wśród pomocników i napastników liczą się gole i asysty, a nie liczba przechwytów. Sorry Kante.
Z drugiej strony trzymajmy rękę na pulsie i uważajmy, by nie przespać odpowiedniego momentu z transferem. Tak, Wy bez Salaha w ubiegłym sezonie, do Was mówię.
Dawaj opaskę kapitańską na zmianę obrońcy i bramkarzowi
To wydaje się proste. Patrzysz w terminarz i widzisz, że Salah gra ze Spurs, a Aguero ma derbowe starcie z autobusem Mourinho. Tymczasem piękny Marcos Alonso szykuje się na domowe starcie z Southampton. Oczyma wyobraźni widzimy dwa gole, czyste konto i jeszcze trzy punkty bonusu dla wspaniałego kierowcy z Hiszpanii. Jak to się kończy? Chelsea dostaje gonga w 3 minucie, Marcos przed przerwa łapie żółtko, w wolnej chwili obija poprzeczkę, a w 58 minucie zjeżdża do boksu. Efekt? 0 punktów. W tym samym czasie Momo strzela dwa razy, a Aguero dorzuca gola i asystę. Gratulacje, dokonałeś kolejnego dobrego wyboru w swoim życiu.
Kolejne sytuacja, tym razem z życia wzięta. Kłótnia na grupie, czy De Gea jest dobrym wyborem na kapitana. Bo gra z Huddersfield, bo jest najlepszy, bo defensywa Mourinho. Tymczasem Kane ma trudnego rywala i jest bez formy. Ostatecznie Hiszpan wraca od Terierów z bagażem dwóch goli, a Kane wturlał jednego farfocla. W rezultacie już na starcie jesteśmy jakieś 12-14 punktów w plecy.
Czy więc obrońca to zawsze zły wybór? Nie, ale rzadko optymalny. Zazwyczaj są to liczby na granicy błędu statystycznego. Dlatego unikajmy czegoś, co ma małe szanse na powodzenie – Fantasy Premier League w dużej mierze opiera się na statystykach i rachunku prawdopodobieństwa.
Panikuj
Znacie ten stan? 100 zmian przed pierwszą kolejką, 50 przeczytanych poradników, 25 obejrzanych sparingów. W głowie legendarne pytanie „co może pójść nie tak?!”. W pierwszej kolejce przychodzi weryfikacja – 20 punktów poniżej średniej. Stan przedzawałowy i nieprzeciętna liczba wulgaryzmów to w tym przypadku norma.
Tak, panika zazwyczaj kumuluje się po wildcard. Idealny skład na 150 punktów także kończy wynikiem poniżej average, a nam zapala się czerwona lampka, że coś przy planowaniu poszło nie tak. Alexis jednak nie będzie dobrą różnicą, a Kane to w sumie „one season Wonder”.
Cierpliwości – wszystko się ułoży. Jeśli wszystko dobrze zaplanowaliście i działaliście rozsądnie, to prędzej czy później zbierzecie owoce swoich czynów. Przynajmniej tak mówi Biblia.
Albo i się nie ułoży, a wtedy z czystym sumieniem usuniecie konto. Win to win.
Podejmuj decyzje po pijaku
Aplikacje na smartfonach podczas weekendowych balang to ogromne utrapienie. Jednak jeśli myślicie, że wiadomości namiętnie wysyłane o trzeciej nad randm do swojej byłej czy 20 nowych znajomych na Facebooku są tragedią, to spróbujcie ustawić dla śmiechu jakiegoś Wan-Bissakę na kapitanie, a potem zaśpijcie na deadline. Zapewniam, że kac moralny będzie jeszcze większy, a weekend od razu możecie spisać na straty – poziom frustracji przekroczy wszelkie dopuszczalne normy.
Podobnie wygląda to zresztą z transferami. W nocy hurr, durr dawaj tego Charliego Danielsa i Drinkwatera, a rano łzy w oczach i -12. Tego smutku nie da się zapić wodą.
W przypadku Fantasy Premier League procenty nie są zbyt dobrym doradcą. Potwierdzone info.
Nie bierzcie sobie tych uwag do serca. Róbcie wszystko na opak, by zwiększyć swoje szczęście na zwycięstwo w FPL. Jeśli nie zastosujecie się do powyższych „wskazówek” (przynajmniej tych głównych), to Wasze szanse w kontekście wygrania jakiejś mini-ligi znacząco wzrosną. Z czego całego serca Wam życzę!
Aha i pamiętajcie o najważniejszej zasadzie. Jak nam idzie, to Fantasy Premier League jest super grą i wszystko w niej jest kwestią umiejętności. A jak nam nie idzie, to gra dla no-life’ów, oparta o farta i randomowe wybory. Każdy znajdzie swoją wersję.
Ps. Wersję można zmieniać co kolejkę. To nie wstyd, a wręcz obowiązek każdego szanującego się menadżera FPL.