Jak Gram o Tron zmieniło się w Gram o życie

0

Kiedy przed sezonem w miejsce nazwy drużyny wpisywałem Gram o Tron, oczami wyobraźni widziałem, że rozpykam ten rok w stylu cwanego karła. Szybko musiałem zmienić moje plany, bo widziałem, że wyszedł mi bardziej Ned Stark. Pomysły miałem niezłe, niby wiedziałem gdzie szukać, ale łeb mojej drużyny poleciał już w drugiej kolejce. Jeśli jesteście ciekawi, co złożyło się na jeden z najgorszych sezonów w mojej karierze, to zapraszam do lektury: Podsumowanie sezonu FPL z perspektywy kogoś, komu nie wyszło.

W końcu się zatnie

Mam w domu fana Liverpoolu. Ale nie takiego, który z nimi sympatyzuje, tylko takiego, który do meczu ubiera się w kompletny strój i wstaje na You’ll never walk alone. Przecież nie mogę mu przyznać, że Liverpool jest dobry, a tym bardziej wybierać kapitanem kogoś od Czerwonych. Piętnaście kolejek zajęło mi przyznanie się do błędu i zainwestowanie w Mo Salaha. Faraon w tym czasie machnął sześć dwucyfrowych występów i zabrał moich przeciwników na wakacje all inclusive, podczas gdy ja zostałem na plaży w Rewalu. W tym miejscu chciałbym dać Wam małą radę: nigdy nie wierzcie, że klasowy zawodnik nagle się zatnie. To się nie wydarzy.

Nigdy go nie zmienię

A propos zacięć. Pamiętacie Richarlisona? Nie popełniłem błędu niektórych i pozbyłem się go w niemal idealnym momencie. Ale był taki okres w tym sezonie, że rozpowiadałem ploty o tym, że warto go trzymać do końca sezonu. Fajny chłopak, no i w przeciwieństwie do mnie, przynajmniej początek miał super.

W tej kolejce zaczynam pogoń

Czytaliście tekst Filipa? Jak on w ogóle śmie pisać o najgorszych chwilach sezonu. Usiądźcie wygodnie i wyobraźcie sobie, że na świecie jest 5,7 miliona graczy. Pewnie ponad połowa to ludzie, którzy zupełnie nie przejmują się układaniem składu, terminarzem i planowaniem. Tymczasem gdzieś w jakimś średniej wielkości mieście jest gracz, którego praca w dużej mierze polega na siedzeniu na tyłku, więc czasu ma aż za dużo. Kupił sobie zeszyt do rozpisywania terminarza i planowania transferów. To jego dziesiąty sezon, a dwa ostatnie zakończył w top 1%. Codziennie czyta wszystkie wiadomości i newsy na temat składów. Zbliża się 26. kolejka spotkań a tam bajkowy terminarz dla dobrze grającego Moraty ( Swansea u siebie), pewne czyste konto WBA (u siebie z Newcastle) i wielki Manchester City, który rozsmaruje Świętych na własnym boisku. Efekt?

Miałem trzy kolejki, w których wypadłem poza czwarty milion w generalce. Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło i już nigdy się nie powtórzy.

Mówiłem, że zaczynam odrabiać

Paradoksalnie, mój żenujący sezon najlepiej podsumowuje kolejka, w której zrobiłem swój najlepszy wynik. W GW23 uciułałem świetne 97 punktów, co dało mi duży skok w generalce  i duży zastrzyk energii na pozostałą część sezonu. Nie mogło być jednak tak, że wszystko poszło idealnie. Na czerwono zaznaczyłem Wam co było nie tak.

Cały misterny plan…

Sześć stron A4 zajęło mi rozpisanie taktyki na podwójne kolejki, a na nadchodzące żetony czekałem bardziej niż laski na showupie. Efektów mojej pracy nawet nie będę przytaczał, ale nie zostałem fanem wszystkich chipów. O ile na bench boost można jakoś wpłynąć, maksymalizując liczbę grających zawodników, tak opartego totalnie na szczęściu – potrójnego kapitana – nigdy nie zrozumiem. Wolałem granie bez tych wszystkich udziwnień, ale cóż zrobić.

Nie bierze się defensywnych pomocników

Milivojevic, Doucoure, Fernandinho i trochę Xhaka. Tych czterech dżentelmenów skutecznie posadziło mnie na tyłku i ostatecznie podkopało mój autorytet jako eksperta-doradzacza ze spojrzenia z kanapy. Co kolejkę odradzałem wszystkim kupno tego pierwszego, a on co kolejkę ładował bramkę z rzutu karnego. Nie wiem czy był w historii Premier League sezon, w którym aż sześciu stricte defensywnych graczy z linii pomocy zrobiło w fantasy ponad sto punktów. Siedzieli i co kolejkę wyciągali dla mnie coś nowego z kieszeni.

Na pewno napiszę… sorry, cały tydzień byłem w pracy

Bardzo lubię pisać o piłce i wielkie dzięki red. Błajetowi za udostępnienie mi platformy do przedstawiania moich nędznych porad. Mimo, że chciałbym to robić częściej i rzetelniej, to format mojej pracy nie pozwala mi na korzystanie z komputera, więc ma to wpływ na liczbę moich tekstów. Wiem, że przydałby się cotygodniowy raport z konferencji, który został fajnie przyjęty na naszej grupie, ale musicie mi wybaczyć, bo Filip płaci mi zdecydowanie za mało, żebym mógł z tego odłożyć na wpisowe do wszystkich prywatnych lig w FPL.

Może nie jestem zbyt regularny i nie udzielam się na grupie tak często jak bym chciał, ale zawsze staram się przynajmniej przejrzeć wszystkie komentarze, których pod postami meczowymi były tysiące. Wielka rzecz i dzięki za wszystkie dobre i złe słowa. Krytykę biorę na klatę, brak czasu zrzucam na pracodawcę, a pochwały pokazuję żonie, żeby nie myślała, że piszę tylko dla siebie. W imieniu swoim i wszystkich piszących: dziękuję i zapraszam na przyszły sezon. W międzyczasie może pobawimy się w fantasy mundial, ale nie oszukujmy się, że będzie tam tyle emocji co w naszej ukochanej Premier League. Z niecierpliwością czekam na swój jedenasty sezon w FPL. Piona!

P.S. Ten tekst miał się pojawić na koniec sezonu i miał być pełny jadu i obrażania tej gry, ale nie umiem się na nią gniewać. W mojej corocznej lidze, wpisowe wpłaciło już osiem osób i choćbym nie chciał, to w sierpniu znowu włączę komputer i będę opowiadał dlaczego warto pominąć sierpniowego Harry’ego Kane’a.