Ilu Polaków, tylu selekcjonerów – internetowy klub w drodze do Ekstraklasy

0
Ilu Polaków, tylu selekcjonerów – internetowy klub w drodze do Ekstraklasy

Ile razy mieliście dość nietrafionych wyborów trenera odnośnie wyjściowej jedenastki swojej ukochanej drużyny? Ile razy denerwowała Was ogromna pensja pikującej gwiazdy zespołu? Wreszcie, ile razy wpadaliście w białą gorączkę na transferową niemoc lub odejście najlepszego strzelca do odwiecznych rywali? Jeśli chcecie wyjść temu naprzeciw, trzymajcie kciuki za IKP Olimpię Poznań, która jest prawdopodobnie najbardziej ambitną drużyną na przedostatnim szczeblu rozgrywek w Polsce.

Niech nie zmyli Was nazwa zespołu. MKS Olimpia, założona w 1945 roku, była milicyjnym klubem, dla którego na przestrzeni lat największym osiągnięciem było 5. miejsce w I lidze, ówczesnym najwyższym poziomie rozgrywkowym. Drużyna nie cieszyła się co prawda ogromną sympatią poznańskich kibiców, jednak w jej barwach występowali m.in. reprezentanci Polski – Arkadiusz Bąk, czy Jerzy Brzęczek.

Klub ten w sezonie 1994/95 bardzo dobrze zaczął rozgrywki, jednak w miarę upływu czasu spadał w tabeli, aż ostatecznie cudem utrzymał się w najwyższej lidze w kraju. Brak pieniędzy właściciela Bolesława Krzyżostaniaka skłonił go do fuzji z włodarzami Lechii Gdańsk i przeniesieniem pierwszoligowego zespołu do Trójmiasta. W Poznaniu pozostały rezerwy Olimpii, które rozpoczęły grę w IV lidze. W ciągu kilku lat zespół osuwał się na dno polskiej piłki klubowej, aż w końcu Poznań na dobre zapomniał o rozwiązanej sekcji piłkarskiej Olimpii w 2005 roku.

„Olimpia w pewien sposób wrosła już w korzenie poznańskiej piłki nożnej. To rozpoznawalna nazwa, choć zdajemy sobie sprawę, że niektórym osobom, nie kojarzy się zbyt dobrze. Jednym z naszych celów jest gra na Golęcinie – w miejscu starej Olimpii. To miejsce stworzone dla sportu, gdzie obecnie brakuje piłki nożnej. Chcielibyśmy uzupełnić tę lukę”. – mówi Maciej Sadłowski, kierownik nowopowstałej IKP Olimpii Poznań.

Niemiecka precyzja, polski temperament?

I właśnie tutaj kończą się związki ze starym poznańskim klubem, reszta jest wręcz milowym krokiem w przyszłość. Pomysł narodził się w Niemczech, ale trzymając się terminologii piłkarskiej – ma polskie korzenie. Robert Nadrau, przedsiębiorca urodzony w Tczewie, spędził za naszą zachodnią granicą lwią część swojego życia. Jako fan piłki i niespełniony piłkarz, który jak sam twierdzi „w pewnym momencie nie postawił wszystkiego na jedną kartę”, w mieście Szlezwik założył klub FC Inter Dragon.

Dziś Inter Dragon jest jednym z najpopularniejszych zespołów w Niemczech, jeśli chodzi oczywiście o niższe ligi – wszak istnieje dopiero od 2014 roku. Nadrau przeprowadził się jednak do Poznania, a swojego syna zaczął prowadzać na treningi do ukochanego przez siebie Lecha Poznań. Tam spotkał Sebastiana Walkowiaka (który ostatecznie w pierwszym sezonie był grającym menadżerem) i od słowa do słowa, panowie postanowili przenieść pomysł na polskie realia, niewątpliwie dodając kolorytu poznańskiemu okręgowi B klasy.

W ubiegłym roku o tych rozgrywkach było głośno przede wszystkim z uwagi na ekipę KS Jadwiżańskiego. Złożona z młodzieżowców drużyna przegrała swój mecz aż 0:30. Wszystkie oczy były skupione na pokonanych, a mało kto dziś pamięta, że zwycięsko z tego starcia wyszła właśnie debiutująca w B klasie drużyna IKP Olimpii.

Ten wynik był niejako symbolem udanego sezonu. Mimo odpadnięcia z Pucharu Polski z Oldbojami Lecha Poznań 2:5, prezes Nadrau mógł być szczęśliwy. Zespół wygrał wszystkie mecze ligowe poza jednym remisem i w cuglach awansował do A klasy.

Jak w wielu nisko sytuowanych zespołach, swoje kariery piłkarskie kończy kilka znanych nazwisk. Mateusz Pikul to były zawodnik Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski, Konrad Zandrowicz grał w drugiej lidze norweskiej w barwach Odda FK, a Damian Nawrocik to postać kojarząca się wielu fanom poznańskiego Lecha. 37-letni napastnik to gracz, który z „Kolejorzem” zdobywał w 2004 roku Puchar Polski. Takie nazwiska muszą robić różnice na tym szczeblu.

Mokry sen fanów FM-a

Kluczem do popularności ma być jednak lekko owiana tajemnicą internetowość. „Obecnie o składzie i ustawieniu zespołu decyduje trener. Wszystko zmieni się jednak po wprowadzeniu aplikacji mobilnej, która będzie dostępna na systemy Android i iOS. Po serii beta testów, gra trafi już do szerokiego grona odbiorców”. – dopowiada Sadłowski.

Wyobrażacie sobie? Ile razy polscy kibice wypchnęliby ze składu reprezentacji Milika? Czy Icardi przebiłby się do „jedenastki” Interu po wojnie z kibicami? Czy w Barcelonie pozwolono by na transfer Paulinho?

„Zadania szkoleniowca skupią się głównie na trenowaniu zespołu, a użytkownicy będą wówczas decydować o wyjściowej jedenastce, ławce rezerwowych, czy nawet transferach”.

Brzmi to trochę jak mokry sen niespełnionych fanów Football Managera. Czy kibice Legii za pomocą aplikacji byliby zwolennikami powrotu Inakiego Astiza?

Oczywiście zespół nie będzie prowadzony na zasadach absolutnego chaosu. Każdy piłkarz będzie mógł wystąpić tylko na swojej ściśle określonej pozycji. Wymiana bramkarza z napastnikiem nadal pozostanie możliwa tylko na ekranie komputera. Wspomnianą losowość, która wydaje się największym problemem, ma wyeliminować technologia. Już teraz każdy mecz Olimpii można oglądać w sieci, a kolejne spotkania dopieszczone są nawet składem komentatorskim.

Biurokracja, wszędzie biurokracja

Poza dalekosiężnymi planami i innowacjami, przed Olimpią sporo także codziennej pracy, zwłaszcza jeśli chodzi o organizację meczów. Każdy „domowy” mecz wiąże się z kwotą blisko 700 złotych. Abstrahując od samych pieniędzy, nieprzypadkowy jest cudzysłów przy słowie „domowy”. Wspomniane już nawiązania do Olimpii i gra na stadionie Golęcin, który ostatnio gościł żużlowców wrocławskiego Betardu Sparty, to również nie taka łatwa sprawa.

Miasto Poznań finansowo wspiera jedynie zespoły grające na szczeblu centralnym (w piłce nożnej co najmniej 2. liga), co nieco spowalnia rozwój klubu. Ciągła niepewność co do własnego obiektu i poszukiwania tej „swojej” areny, powodują konieczność rozważenia alternatyw – choćby w pobliskim Suchym Lesie. Jednak kto wie, czy ten właśnie problem nie stanie się bodźcem do największej inwestycji w historii klubu. Poszukiwania inwestora trwają, pojawia się także wizja własnej bazy treningowej. Umówmy się, że mało który zespół A klasy stawia sobie takie cele.

Dużym wyzwaniem dla klubu było także stworzenie jednego zespołu młodzieżowego, który jest licencyjnie wymagany do gry właśnie na tym poziomie rozgrywek. To dopiero preludium do pracy z młodzieżą, która nierzadko jest optymalnym wyjściem dla starszych piłkarzy pragnących pozostać w świecie piłki po symbolicznym zawieszeniu butów na kołku.

„Chcemy również szkolić najmłodszych, aczkolwiek sporo czasu zajęło nam zarezerwowanie boisk w Poznaniu. Dysponujemy kilkoma terminami, wynajęliśmy biuro pod akademię piłkarską i niebawem ruszymy z naborem”.

Na przeszkodzie w corocznym awansie, który od samego początku był celem władz, poza skomplikowaną procedurą stworzenia juniorskiego zespołu, stanął także jeszcze jeden poważny problem – kwietniowa reforma w Wielkopolskim Związku Piłki Nożnej.

WZPN zdecydował się na ujednolicenie IV ligi do 20 zespołów, co spowodowało zaistnienie trzech grup ligi okręgowej. Oznacza to mniej więcej tyle, że nawet jeśli Olimpia znów w cuglach będzie rozjeżdżać swoich rywali, to i tak pozostanie na tym samym poziomie rozgrywkowym. Awans na kolejny szczebel na drodze do Ekstraklasy nawet w minimalnym czasie i perspektywie ciągłej promocji wydłuży się o rok. Cóż, czasy przeskoczenia dwóch lig przez drużynę z Wielkopolski bezsprzecznie minęły.

Władz klubu jednak nie zrażają kolejne kłody pod nogami. Na pytanie o przyszłość, cytowany Sadłowski stwierdza jasno:

„Długofalowe plany? Naszym celem jest Ekstraklasa. To duży projekt, a my lubimy stawiać sobie wyzwania. Ilu Polaków, tylu selekcjonerów, a jeśli drużyną ma zarządzać ich bardzo wielu, to dlaczego wspólnie nie mielibyśmy się znaleźć za kilka lat na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Polsce?”.

W miniony weekend Olimpia ograła Piasta Łubowo. Wynik 1:0 pozwolił awansować drużynie na 2. miejsce w tabeli Klasy A. Co istotne, zespół Dariusza Gajowieckiego jest jednym z dwóch klubów, który w dziewięciu kolejkach nie zaznał jeszcze porażki. Bramkę Konrada Zandrowicza, wzbogaconą o profesjonalny komentarz meczowy na profilu facebookowym Olimpii, obejrzało blisko 4 tysiące widzów. Ilu z nich wytrwa najbliższe lata w oczekiwaniu na Ekstraklasę?

Zdjęcia pochodzą z oficjalnego profilu klubu na Facebooku.