Dwa poniedziałkowe mecze, dwa wtorkowe mecze – sprawdźmy co się działo w Premier League i wokół Premier League!
Burnley nigdy nie zginie…
…i nigdy nie spadnie. Przynajmniej tak długo, jak jest tam Dyche, a na boisku biegają tacy goście jak Pope, Tarkowski czy Wood. Za słabi i za drewniani na bycie ambitnymi, za dobrzy, by przegrać długodystansową rywalizację z Sheffield czy WBA. Z Wolves klasyczny mecz The Clarets – „tylko” 10 strzałów, poniżej 40% posiadania piłki i dość komfortowe zwycięstwo. Asystę zaliczył Taylor i był o krok od 12 punktów. Jeśli szukamy kogoś z Burnley na siłę (tak, mają DGW), to właśnie boczny obrońca wydaje się najlepszym wyborem. A nuż znowu coś wrzuci? Barnes, Wood czy McNeil nie powinni być na poważnie brani pod uwagę.
Ważna informacja z obozu Wilków – Fabio Silva jest pierwszy do karnych. Czy to coś zmienia w Waszych planach na DGW? Wolves zawiodło – słabo Neto (3 strzały), Podence z jednym uderzeniem, a najwięcej prób oddał Neves, co nie świadczy zbyt dobrze o dyspozycji dnia ekipy Nuno. Wszystko wskazuje na to, że bez Jimeneza Wilki spadną raczej w średnią ligową, a nie dołączą do walki o wyższe cele – strata do top4 rośnie, a zwyżki formy nie widać. Co ciekawe – Kilman wrócił do składu pod nieobecność Boly’ego, ale to raczej łabędzi śpiew młodego.
Londyn tym razem niebieski
W końcu. W końcu Chelsea wygrała z kimś z górnej części tabeli i śmiało można nazwać to sukcesem. Choć mecz nie był fascynujący (łącznie 17 strzałów), to The Blues dość spokojnie kontrolowali przebieg sytuacji i w zasadzie tylko uraz Chilwella (nie zagra z Arsenalem, ale nie wiemy, na ile wypada) popsuł humor Lamparda. Dwa trafienia Abrahama, kolejna asysta Mounta z rzutu rożnego, asysta Pulisicia i gol tym razem Thiago Silvy, a nie Zoumy. Po wygranej z Młotami powiało optymizmem na Stamford Bridge.
Na drugim biegunie jeśli chodzi o przełamania jest Timo Werner – to był już 9 mecz z rzędu Niemca bez gola i kolejny, w którym spartolił co najmniej dwie wyborne sytuacje. To jest taki moment, kiedy w FPL psycha siada i cierpliwość się kończy, a jednocześnie strach przed tym, co będzie, gdy były gracz Lipska wreszcie odpali. Bo odpali, trust me.
Tymczasem Młoty totalnie nie zachęciły do kupienia któregoś z obrońców w kontekście DGW – 3 stracone gole i cierpienia w defensywie. Coufal dał dwa kluczowe podania, ale co z tego, że dał, skoro w punktach skończyło się na jednym. Bowen tradycyjnie – raz daje, raz zabiera, a tym razem jego menadżerowie zabrali ze sobą dwa punkty. Fornals, Benhrama czy Haller to nie są opcje, które można brać na serio. Soucek tym razem dwa strzały i drugi blank z rzędu. Czy bandwagon Czecha ma się o co martwić?
Carabao flesz
Newcastle puchar ligi ma już z głowy. Brentford nawet bez Benhramy i Watkinsa dało radę awansować do półfinału rozgrywek, mimo że Steve Bruce wystawił pierwszy garnitur. Wystarczy powiedzieć, że po boisku 90 minut biegał Callum, swoje minuty dostali Fraser czy Clark, a i tak skończyło się oklepem. Czyżby jednak opaska w Boxing Day na KDB, a nie na Salaha?
Arsenal dość gładko uległ City i tym razem chyba nie ma żadnych wyliczeń statystycznych, które broniłyby Artetę. Żadne xG, żadne clear chances, ani nawet liczba strzałów w kosmos. Wciąż było gorzej niż w przypadku Manchesteru. A co u ekipy Guardioli? Jesusa ząb już boli mniej, bo zagrał i strzelił. Zagrał też Mahrez, ale co to znaczy dla jego minut z Newcastle – nie mam zielonego pojęcia. Błyszczał Foden (gol i asysta), ale w weekend pewnie zasiądzie wśród rezerwowych. 15 minut dostał Sergio Aguero – czyżby Guardiola szykował go na więcej minut ze Srokami w lidze?
A Kanonierzy? Dalej toną w beznadziei i ten mecz nie wlał w serca sympatyków The Gunners nawet odrobiny optymizmu. Ale jak rezerwowy bramkarz Arsenalu broni tak, to nie ma co się dziwić.
Na blogu czekają też na Was sobotnie wnioski, niedzielne wnioski i jakby tego było mało, to podcast z podpowiedziami na DGW!