Sobota, godzina 12:00, rok X
Andrzej P. potwierdził swój skład w Fantasy Premier League. Raczej szablon, z nieszablonowym kapitanem – Sterlingiem. Mocne postanowienie, żeby gonić TOP10 w prywatnej lidze. Nadzieje po wykonaniu transferów za -4 pkt (konsultowanych wcześniej na forum) są ogromne i jak najbardziej racjonalne.
Sobota, godzina 17:00
Andrzej P. wyłącza spotkanie Liverpoolu z Southampton. Niestety w 91 minucie Danny Ings zdjął Clean Sheeta dwóm obrońcom Andrzeja – TAA i Robertsonowi. 2 bramki dla drużyny z Anfield strzelił Mane, Andrzej miał w składzie Salaha.
Niedziela, godzina 15:00
W domu Andrzeja czuć było lekkie podenerwowanie. Kilku jego rywali z prywatnej ligi miało Ingsa i Mane, co skończyło się czerwonymi strzałkami. Ale wszystko jest do odrobienia. Za godzinkę City – Newcastle. Andrzej sprawdza skład – Sterling na ławce. Córka wywróciła kubek z wodą na podłogę.
Niedziela, godzina 18:00
– Sterling wszedł na ostatnie 10 minut, ale nie poprawił wyniku. Skromne 1:0 po golu Aguero, który miał nie zagrać. Kilka kont zombie się ucieszyło. Andrzej jest już ostro podminowany. Wieczorem ma grać jego ostatni zawodnik premium – Jimenez.
Niedziela, godzina 22:03
– Osiedle, na którym mieszka Andrzej szykuje się do snu. Jedna ze świecących latarni niespokojnie miga. Niemal absolutną ciszę rozrywa triumfalny okrzyk „jest kurwa, karny!”.
Niedziela, godzina 22:06
– Sąsiad Andrzeja wyprowadza swojego szkockiego teriera o imieniu Kuna, na ostatni tej nocy spacer. Nagle pod jednym z balkonów widzi coś dziwnego. Podchodzi bliżej… rozbity telewizor, 50 cali. Nachyla się nisko i widzi jeszcze coś… krew.
Poniedziałek, godzina 05:50
– Pod blokiem poruszenie. Przy schodach stoi radiowóz z włączonym kogutem. Policjanci pomagają wsiąść do środka Andrzejowi P., który uderza się przy okazji skronią o dach samochodu. Sąsiad wraca z porannego spaceru z Kuną, spogląda ciekawsko w stronę radiowozu, jego oczy spotykają się z pełnymi bólu oczami Andrzeja. Zdają się mówić „Raul, ty kurwo”.
Zbieżność imion, nazwisk i wydarzeń całkowicie przypadkowa. Ale czy na pewno? Kto z nas nie miał w trakcie oglądania meczów ochoty rzucić w telewizor pilotem, strzelić soczystą wiązanką przekleństw czy porwać Rashforda i zamknąć go w jakiejś ciemnej piwnicy pod Radomiem? Ilu z nas po zwycięstwie w globalnym FPL i przejrzeniu messengera przez decydentów Fantasy miałoby czyste sumienie? No pewnie niewielu. Rozmawiając przez ostatnie tygodnie ze znajomymi grającymi w FPL oraz czytając dyskusje na grupie na FB, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że znakomita większość z nas przestała się FPL-em bawić. Oczywiście sam zaliczam się do tego grona i źle mi z tym. Postanowiłem więc napisać tekst, którego nikt nie chciał, ale każdy potrzebował. Nadchodzi FPL-owe oczyszczenie, zgodne z zasadami FPL-life balance.
#1 Jeśli life to rodzina. Prosta rzecz. Zapomnij o dzisiejszych meczach i sprawdź wyniki na koniec dnia. Czeka Cię miłe zaskoczenie, albo wkurw. Ale taki delikatny, jednorazowy, do przeżycia. Za to popracujesz nad relacjami rodzinnymi z żoną, mężem, siostrą, bratem, czy rodzicami. Najbliżsi z pewnością będą zachwyceni, że weekend poświęcasz właśnie im 🙂
#2 Można pójść krok dalej. Raz na jakiś czas (tak od czasu do czasu, nie zawsze) zrób sobie totalną przerwę od FPL. Ustaw skład, a potem odetnij się na kolejkę (albo kilka, jeśli mamy do czynienia z ciężkim przypadkiem). Nie oglądaj meczów, nie śledź newsów, nie gadaj z kumplami o Fantasy. Skup się na jakimś innym hobby. Pójdź na spacer, pojedź na wycieczkę do okolicznego zamku, zarzuć wędkę, pograj w kosza, pójdź na techno (jak już będzie można), zrób ozdoby świąteczne z origami. Sprawdź punkty w poniedziałek. Prawda, że weekend od razu jakiś taki milszy?
#3 Keep calm. Na koniec gry i tak zwykle zostaje może z milion aktywnych graczy. Wytrwali w drugiej połowie sezonu przeskakują konta zombie i top1M jest do osiągnięcia nawet average’ami 😛 Także nie przejmuj się Twoją pozycją w 2 czy 3 milionie w overallu na starcie rozgrywek. Mamy 38 kolejek!
#4 Miej wy… luz. Nie spędzaj na przemyśleniach całego tygodnia i każdej wolnej chwili. Ustaw skład w piątek wieczorem i czekaj spokojnie na przebieg wydarzeń. Jak czujesz taką potrzebę to zajrzyj na grupę i do apki tylko raz, wieczorem, na 15 minut. Rozkminy rozkminami, ale to prosta droga do zatracenia się w wirtualnej grze. Cienka granica dzieli dobrą zabawę w cyferki i piłkę nożną od gniewu, bólu i ostatecznego wypalenia.
#5 Ufaj intuicji lub starannie wyselekcjonowanym, najbliższym doradcom. Bądź jak Andy Dufresne. Konsekwentnie rób swoje, krocz do celu, nie wychylając się za bardzo. Ilu menedżerów, tyle opinii, więc wrzucanie swojego draftu Wildcarda na kilka grup na FB i Twittera da Ci więcej zamętu niż odpowiedzi. Samodzielne podejmowanie decyzji daje w długim terminie zdecydowanie więcej satysfakcji.
#6 Nie szukaj różnic na siłę, wsiadaj w hype trainy. Nie wstydź się tego. Nie musisz być oryginalny, a potem się wściekać, że jednak nie kupiłeś tego DCL-a, czy innego Lundstrama. Jak masz kasę, bierz najlepszych obecnie piłkarzy, a unikniesz frustracji. Warto też przy okazji zadbać o fundusze już od 1 kolejki, żeby nigdy nie brakowało tego 0.1.
#7 Bądź kibicem. W pierwszej kolejności oglądaj mecze, ciesz się najlepszą ligą świata. Mimo kabaretu z VAR-em, spalonymi na grubość sznurówki, czy karnymi z kapelusza, to wciąż nasza ukochana Premier League. Z najlepszymi piłkarzami (może poza Kepą) i trenerami na świecie (może poza Stevem Brucem).
#8 Jeden z najtrudniejszych punktów… Ciesz się szczęściem innych. Ktoś z Twojej mini ligi zapunktował fartownie z golem Tierneya, albo obronionym karnym przez McCarthy’ego? Przełknij tę gorzką pigułkę i ciesz się jego szczęściem! To w końcu Twój kumpel, z którym chcesz utrzymać dobre relacje, nie zważając na wirtualne punkty. Brawa dla Gorzowa. Pogratuluj mu, dobro wraca.
#9 Nie skupiaj się na tym ile razy miałeś pecha. Zastanów się ile razy miałeś szczęście. Funkcjonuje w naszych głowach taki mechanizm, którego ciężko się pozbyć. Ale prawda, że rzeczywiście tak jest, że o wiele bardziej rozpamiętujemy pechowe zdjęcie CSa w ostatnich minutach, czy punkty kogoś kogo właśnie sprzedaliśmy? Nie pamiętamy jednocześnie o tym ile farta mieliśmy gdy nasz obrońca zszedł w 65 minucie tuż przed stratą 2 bramek przez jego drużynę. Nie pamiętamy blanka kapitana, którego zapomnieliśmy ustawić, a punkty zdobył ten, który dostał z automatu opaskę. Nie pamiętamy karnego z kapelusza w doliczonym czasie gry, którego wykorzystał nasz napastnik, albo uniknięcia przez niego czerwonej kartki 5 minut wcześniej. Jak nie wierzysz, zacznij zapisywać sobie na kartce pechowo stracone punkty i te szczęśliwie zyskane 🙂
#10 No i na koniec. Jeśli już poczujesz te wkurwienie na Sterlinga, czy innego Aubameyanga, pamiętaj że nie jesteś w tym sam! Liczba zielonych strzałek musi się mniej więcej równać liczbie czerwonych. Sprawdź jaki procent posiadania ma piłkarz, który tak Cię zawiódł w tej kolejce. 20%? W Fantasy gra ok. 7 milionów ludzi, więc to aż 1,4 milionów posiadaczy tego dziada, co prezentuje takie zagrania, że się w pale nie mieści. Naprawdę, nie jesteś sam 🙂