FC Kasztany – jak się to wszystko zaczęło?

0
FC Kasztany – jak się to wszystko zaczęło?

Każdy kiedyś zaczynał. FC Kasztany też! Choć wtedy jeszcze nie wiedziałem, w co się pakuję, to od mojego pierwszego, debiutanckiego sezonu minęło już prawie 10 lat. Spojrzenia z kanapy nie było wtedy nawet w planach, podobnie jak jakichś podcastów czy konkursów. Co dziwne – w sumie całkiem nieźle pamiętam początki. I pamiętam, że nie były one do końca udane.

W sumie to całkiem zabawne i wręcz paradoksalne, że nawet w pierwszym sezonie zrobiłem lepszy wynik niż w rozgrywkach 19/20, gdzie tradycyjnie zgrywałem mędrca i eksperta. Life is full of zasadzkas and niespodziankas.

fc kasztany historia

Get it started

Jak to się zaczęło? Całkiem tradycyjnie i normalnie. Jeden z kolegów powiedział, że jest taka fajna gierka, nazywa się Fantasy Premier League i warto się za darmo (słowo klucz dla studenciaka) zarejestrować, żeby się pobawić. Wtedy brzmiało to niewinnie i nic nie zapowiadało zszarganych nerwów, tysięcy przekleństw i kłótni z randomowymi osobami w Internecie na temat wyższości Chrisa Brunta nad Patrickiem van Aanholtem. Przecież takie problemy nie obchodzą nawet Roya Hodgsona. No ale trudno, stało się i od sezonu 2011/2012 jestem w tym szicie, stając się przy okazji nałogowym FPL graczem i pseudoekspertem, który w FPL wybiera jeszcze gorzej niż w bukmacherce. A uwierzcie – o to trudno.

When you see a Ah shit, here we go again Meme. : PewdiepieSubmissions

Pierwsze koty za płoty – tak mógłbym śmiało opisać start swojej fplowej kariery. Niby przeczytałem zasady i wiedziałem o co biega, ale na pewno nie doczytałem zasad wyboru kapitana, bo w pierwszej kolejce z opaską wystawiłem Vidicia. Ma opaskę w Manchesterze, to pewnie tutaj też się to opłaci. O potrojonym United, bo przecież im kibicuję i są najlepsi, nawet nie wspominam, bo to przecież klasyka gatunku, przez którą pewnie każdy z nas przechodził. Podobnie jak wybieranie ulubionych, a nie najlepszych zawodników. Przecież wtedy nawet wściekły Kratos z dwoma ostrzami nie przekonałby mnie, że mam mieć Skrtela w składzie. Jak kogoś lubiłem, to go brałem do drużyny – i było to powiedzmy, hm, słodkie. Ale głupie jak but.

Pierwszy sezon to jednak także małe sukcesy – dla przykładu 28 sierpnia 2011 miałem też prawdopodobnie najlepszą kolejkę w życiu bez chipów. Tak, to wtedy Manchester United wygrał z Arsenalem 8-2, a ja miałem Rooneya na kapitanie. Podobnie jak Vidicia i Naniego lub Younga (stawiałbym na Portugalczyka). Dlaczego Wayne był na C? Co prawda zasady już znałem (to chyba trzecia kolejka, wow), ale totalnie nie przeszkadzało mi, że Manchester United gra z jednym z dwóch wówczas największych rywali i radośnie dałem mu opaskę – nie zbyt dobrze to o mnie świadczyło. Na szczęście Wazza odpłacił potężnymi punktami, a ja przekroczyłem sto punktów. Wtedy pomyślałem sobie – „kurde, ta gra jest tak prosta, jest to dla mnie przyszłość”. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, jak bardzo się mylę i ile upokorzeń czeka na mojej drodze.

How the 'This is fine' dog creator stood up to the GOP | CBC Radio

No i przypomnę raz jeszcze, bo nawet mnie to zaskakuje – pierwszy sezon to też wynik lepszy niż w ostatniej edycji. Niewątpliwie mogło mnie to zmylić i mogłem wierzyć, że wszystko będzie proste i przyjemne, a każdy kolejny sezon to będą lepsze wyniki. No cóż, thoughts that precede unfortunate events.

Co było dalej – FC Kasztany i FPL

Kolejny sezon był w sumie podobny. Tak, też opuszczałem sporo kolejek. Tak, też polegałem na flashscore i meczach Manchesteru United, nie oglądając skrótów, nie czytając blogów (polecam, to pomaga) i nie mając Twittera (a już na pewno nie w celach FPL). Blank gameweek mógł znaczyć dla mnie to samo co Tabula Rasa (fajny serial na Netflix swoją drogą), nie robiło mi to totalnie żadnej różnicy, że nagle van Persie nie gra, a double mógł mi się co najwyżej kojarzyć z podwójnym burgerem w McDonald’s. Krótko mówiąc – dalej byłem januszem, ale totalnie zajaranym Premier League. Na miejsce blisko top100k wystarczyło.

Co zabawne – w mojej historii gier Luis Suarez na zmianę był moim bohaterem i katem. W sezonie 13/14 uparłem się, że dam sobie radę bez Luisito i skończyło się to najgorszym sezonem w mojej FPLowej karierze, gdzie ponad milion menadżerów patrzyło na mnie z góry. Norwich jak ja was kurła nienawidzę. Z kolei w sezonie 12/13 napastnik The Reds ciągnął mnie do bardzo przyzwoitego wyniku – to był pierwszy jego sezon na poziomie 20+ w Premier League, a ja byłem jednym z beneficjentów, którzy regularnie stawiali na Urugwajskiego fanatyka gryzienia. Łaska menadżera FPL na pstrym koniu jeździ. Raz kochasz, a raz nienawidzisz.

Co dało mi FPL?

Wbrew pozorom całkiem sporo. Co prawda w pracy raczej nie przydaje mi się informacja o kluczowych podaniach Burnley, a szef nie daje mi premii za informacje o xG Calverta-Lewina, ale plusów jest dużo. Wygrałem kilka lig w czasach, gdy płatne ligi nie były jeszcze zakazane. Śmiało można powiedzieć, że za chwilę usiądę do PlayStation sponsorowanego przez FPL. Byłem w Anglii, oglądałem na żywo Aubę czy pięknego Marcosa z innymi fanatykami FPL. Mało tego, zamierzam wygrać kilka prywatnych lig też i w tym i w przyszłych sezonach. Dostawałem nagrody menadżera miesiąca (książki, puchary), ale z drugiej strony kompromitowałem się w Last Man Standing. W przyrodzie zawsze musi wyjść na 0.

Poznałem wielu bardzo spoko ludzi, z niektórymi przez FPL zacieśniłem relacje. To na duży plus, bo to jednak żywa społeczność, która regularnie reaguje na wszystkie zmiany i nowości. Zupełnie inaczej się grało, gdy o Fantasy Premier League gadało się z jednym ziomkiem, a inaczej, gdy na grupie jest cała rzesza zaangażowanych wariatów, którzy prześcigają się w wymyślaniu taktyk i optymalnych transferów. Dzięki temu przybyło mi też kilku followerów na Twitterze, więc jeśli chcecie dołączyć do tego grona, to zapraszam.

No i jeszcze bardziej żyję tą ligą. Serio, da się. Nie tylko oglądam kilka meczów w weekend, ale sporo o niej czytam, oglądam skróty, żyję Twitterem. Tak, śmiało mogę powiedzieć, że znam się na Premier League. Co prawda wiąże się to w dużej mierze z tym, że nie znam się na innych ligach, ale w tym wypadku zdecydowanie stawiam na brytyjski futbol. Bo to on mnie interesuje.

W Fantasy Bundesliga prawdopodobnie bym się ośmieszył, ale nie widzę w tym żadnego problemu.

Dlaczego nie zawsze było kolorowo

Czego mi w FPL brakuje? Zdecydowanie spektakularnego wyniku. Niby moja historia gier jest całkiem ładna i wstydu nie przynosi. Dwa razy okolice 5k? Not bad. Ale nigdy nie byłem blisko prawdziwego topu ze swoim wynikiem. Ani Topu Polski ani topu światowego. Dobry, solidny, równy, ale żaden sezon nie był wybitny. Szkoda, ale zawsze trzeba wierzyć, że ten najlepszy wyniki, taki statement jeszcze przed nami, racja?

Season 9 Phoebe GIF by Friends - Find & Share on GIPHY

Fantasy Premier League jednoznacznie wpływa też na to, kogo lubicie, a kogo nie trawicie. Serio. Piłkarz Bogu ducha winnego Brighton może stać się dla Was symbolem zła wcielonego, a w teorii mało znaczący obrońca Sheffield kandydatem do Złotej Piłki. Kto zyskał najwięcej mojej sympatii dzięki FPL, a kto najwięcej jej stracił?

Ulubieni zawodnicy, którzy przez te wszystkie lata dali mi najwięcej FPL radości? Van der Vaart (piękny zawodnik Spurs), Ighalo (jak on mi robił różnicę w Watfordzie), Bale (kto go nie kochał?), Jimenez (nawet miałem koszulkę), Baines, Lamine Kone (Piotrek, pamiętasz te dwa gole byczku?), Redmond (dzięki za ten wyjazd do Anglii przyjacielu), Harold Kane (legenda grupy Nie śpię, bo ustawiam FPL), Marcosik Alonso (bylebyś już za kierownicę nie wsiadał przyjacielu przystojny).

Najwięksi wrogowie? Każdy z Brighton (nienawidzę, Jezu jak ja ich wszystkich nienawidzę), chyba Ings (punktuje zawsze nie wtedy, gdy trzeba), Son (panie czerwona kartka…), Lundstram (nawet brak mi wyzwisk na tego gościa), Vardy (no nie możemy się dogadać z Jamiem), Azpilicueta (zawsze uznaję, że lepiej mieć kogoś innego, a on robi swoje). Pewnie jest dużo dłuższą, ale staram się wypierać traumatyczne chwile z mojej pamięci.

Bojack GIF - Find & Share on GIPHY

Fun fact – pamiętam, że raz napisałem na blogu wielką analizę, dlaczego należy wymienić Kejna na Aguero (lub odwrotnie) za -4 i dlaczego się to w dłuższej perspektywie opłaci. Przekonałbym do tego prawdopodobnie nawet swoją siostrę (spoko, jestem jedynakiem), ale sam tego transferu nie zrobiłem i w rezultacie straciłem kilkanaście punktów. Bolało jak jasna cholera.

Najbardziej bolesny moment? Cztery gole Aguero z Leicester, gdy uparłem się, że Argentyńczyk usiądzie wtedy na ławce. Tymczasem Kunowi pomagał nawet Kasper Schmeichel, który zagrał pewnie jeden z najgorszych meczów w sezonie. Tamto spotkanie to był taki odpowiednik wyrzucenia pada przez okno po meczu w Fifie, z tym że tutaj skończyło się na dość głośnym zamknięciu komputerze i jeszcze głośniejszym wyrażaniu opinii na temat cnoty matek (anty)bohaterów tego akapitu.

Season 5 Drinking GIF by Friends - Find & Share on GIPHY

What’s next FC Kasztany?

Co mogę Wam poradzić? Jeśli myślicie, że z kolejnymi sezonami będziecie mądrzejsi, a Wasze decyzje będą bardziej racjonalne – nic z tego. Dalej będziecie robić te same błędy, jakbyście grali w trzecim sezonie Dark. Again, again and again. Pętla trudna do przerwania. Dalej będziecie upierać się przy swoim, dalej zmieniać taktykę sto razy na minutę i dalej polegać na impulsach oraz intuicji zawsze wtedy, kiedy nie powinniście tego robić. Taka już jest ta gra i nawet żaden szachista nie ma sposobu, by ją wygrać.

Jeśli zastanawiacie się, czy warto zacząć swoją przygodę z Fantasy Premier League, to jednak zawsze zdecydowanie odpowiadam tak. Z jednej strony to mnóstwo frustracji, stresu i nerwów, a z drugiej ogromna satysfakcja, gdy w końcu mamy TĘ kolejkę. No i żyjemy tym, czym żyje blisko 100 tysięcy osób w Polsce. Tym, o czym komentatorzy mówią podczas meczów i tym, co analizujemy co rundę godzinami. A uwierzcie, że jest co analizować 🙂