Czy kolejny trener rozhula swą karierę w Bournemouth?

0
Czy kolejny trener rozhula swą karierę w Bournemouth?

Premier League ma kolejnego reprezentanta z południowego wybrzeża. To drugie podejście do najwyższej ligi w Anglii dla Bournemouth oraz druga szansa w elicie dla Scotta Parkera. I kto wie, czy nie będzie ona przepustką do dużej kariery trenerskiej.

Samo miasto leżące w okolicach kanału La Manche, to jeden z ulubionych letnich kurortów dla Brytyjczyków. Ulotka turystyczna kusi piaszczystymi plażami i jest miejscem ucieczki dla mas z londyńskiej miejskiej dżungli – to przecież mniej niż dwie godziny drogi pociągiem z samego centrum stolicy. Dla fanów sportu na najwyższym poziomie są dwie alternatywy. Żużlowe Poole Pirates oraz właśnie AFC Bournemouth.

Popularne dziś “Wisienki” to drużyna z długą tradycją, która zaczyna się jeszcze w XIX wieku pod nazwą Boscombe. Barwy zespołu niestety nie są do końca oryginalne – wzorem dla twórców i wielką inspiracją był AC Milan. W ostatnim czasie, łącznikiem między tymi jakże różnymi zespołami był Nathaniel Phillips. Jesienią na San Siro pokonał włoską drużynę w meczu Ligi Mistrzów wraz z Liverpoolem, a zimą został wypożyczony z “The Reds” do podopiecznych Parkera, by wywalczyć awans. Jedyne pozostałe zbliżenie odnotowano w 2016 roku, kiedy “Rossoneri” ograli Bournemouth 2:1 w przedsezonowym starciu na Dean Court.

Poprzedni pobyt klubu na najwyższym ligowym szczeblu kojarzy się jednoznacznie z obecnym trenerem Newcastle. Eddie Howe był u sterów od 2008 do 2020 roku z trochę ponad roczną przerwą. Mało kto dziś pamięta, że dekadę temu Howe porzucił “Wisienki” dla Burnley, jednak wrócił już po 19 miesiącach, zostawiając spadkowiczów z ubiegłego sezonu pod ręką Seana Dyche’a. Plot twist.

Warty uwagi jest także fakt, że Howe to nie jedyny menedżer, który wybił się na południu kraju. Na początku lat 80., piłkarską karierę w Stanach Zjednoczonych skończył Harry Redknapp, a potem przyleciał do Bournemouth. Jako były gracz klubu, rozpoczął tutaj swoją pierwszą menedżerską robotę, dryfując między trzecią a drugą ligą. Największy sukces? Pokonanie Manchesteru United w FA Cup. Z kolei już pod wodzą Redknappa, buty na kołku zawiesił pewien doświadczony walijski obrońca, który później zastąpił Anglika na ławce trenerskiej. W latach 1992-94, klubem rządził Tony Pulis. Były to czasy, z których dumny byłby tylko Adam Małysz. Pulis oddał dwa równe skoki, dwukrotnie kończąc sezon na 17. miejscu.

Big Zuu GIF - Find & Share on GIPHY

Niemoc

Lata 94-08 to jedna wielka szarość. “Wisienki” spędziły je głównie w środku stawki League One. Raz spadli, ale od razu awansowali z powrotem na trzeci poziom rozgrywkowy, by znów zlecieć do League Two w 2008 roku. 

I tutaj cały na biało pojawił się wspomniany już Howe, rozgrywający wcześniej 253 spotkań dla klubu. Anglik karierę zakończył w 2007 roku w wieku 29 lat, w następstwie kolejnych urazów i problemów z kolanem. Nawet na chwilę nie odszedł jednak od futbolu, tylko wziął się za trenowanie rezerw Bournemouth, a pracował tam także z klubową młodzieżą. Nagle, w 2009 roku, dostał zaskakującą ofertę objęcia pierwszego zespołu. Pierwszego zespołu, który chylił się ku spadkowi z League Two, co groziłoby w zasadzie ogłoszeniem upadłości.

Warto podkreślić jak wyglądało wtedy Bournemouth – sezon ekipa “Wisienek” zaczynała z 17-punktowym debetem. Wówczas była to drużyna z numerem 91 (na 92 profesjonalne ekipy) w hierarchii angielskiego futbolu. Gdyby wówczas zniknęła z mapy świata, to nikt zbytnio by się nie przejął – największym osiągnięciem Bournemouth w ponad stuletniej historii było wyeliminowanie w FA Cup Manchesteru United pod wodzą Redknappa i pięć występów George’a Besta. Długi były wówczas tak ogromne, że każdego dnia przychodzili windykatorzy, którzy regularnie zabierali z klubu pomniejszy sprzęt. W takich warunkach swoją menadżerską karierę rozpoczynał Eddie Howe.

Historia zbyt błaha na film

“Moją pasją było trenowanie młodzieży, czułem się świetnie w tej roli. Wcale nie chciałem być menadżerem, ale dostałem szansę i czułem, że nie powinienem odmówić” – wspominał kulisy swojej decyzji Howe. 

Przejął drużynę, która traciła 7 punktów do bezpiecznego miejsce w League One i zaczął od dwóch porażek z rzędu. Początki nie były usłane różami, a Anglik bał się, że spuści drużynę w przepaść i z tego zostanie zapamiętany. “Te pierwsze 6 miesięcy było dla mnie jak 5 lat trenowania”. Podczas tego okresu na pewno poznał wartość „team spirit” i nauczył się zarządzania zespołem w kryzysowych sytuacjach.

Ostatecznie Bournemouth uratowało się i uzyskało bezpieczną przewagę nad strefą spadkową. To był jednak dopiero początek marszu “Wisienek” – w następnym sezonie, mimo embarga transferowego, Howe zdobył ze swoją ekipą awans. Ta sama drużyna, która rok wcześniej desperacko broniła się przed zniknięciem z futbolowej mapy, nagle zameldowała się ligę wyżej.

Howe, jak wspominałem wcześniej, przeniósł się do Burnley i poznał futbol na poziomie Championship. Po 19 miesiącach w roli menedżera “The Clarets” wrócił na stare śmieci, a do decyzji skłoniła go rodzinna tragedia – śmierć matki. W ciągu następnych trzech sezonów Bournemouth awansowało o kolejne dwa poziomy rozgrywkowe i po raz pierwszy historii Wisienki zameldowały się w Premier League. Howe był bohaterem, cudotwórcą i najgorętszym nazwiskiem wśród angielskich dziennikarzy.

Więcej o obecnym trenerze „Srok” pisał tutaj kiedyś Filip >>

Zainteresowanie klubem w Polsce wzrosło z powodu Artura Boruca. Bramkarz, który w ostatnich tygodniach nadal cenił się bardzo wysoko, odegrał dużą rolę w awansie i bronił barw zespołu także na wyższym poziomie. Doszło do tego, dzięki wykupieniu go z pobliskiego Southampton.

W międzyczasie klubem zaczęli się interesować ludzie z grubym portfelem. Jeszcze przed największymi sukcesami, w 2011 roku udziały zakupił Maxim Demin – rosyjski multimilioner. Dzięki niemu udało się przeprowadzić rekordowe transfery. Najważniejszym z nich śmiało można nazwać ściągnięcie w 2014 roku Calluma Wilsona z Coventry City za 3,75 mln funtów. 

Football Soccer GIF by AFC Bournemouth - Find & Share on GIPHY

O Deminie znów głośno zrobiło się 8 lat później. Po ataku Rosji na Ukrainę, brytyjski rząd przygotował listę 76 rosyjskich oligarchów, których objęto sankcjami. Sytuacja ta skłoniła przecież Romana Abramowicza do sprzedaży Chelsea. Demin jednak nie należy do proputinowskiej wierchuszki oraz ma brytyjskie obywatelstwo. Właściciel Bournemouth nadal może sprawować władzę nad klubem, a poparcie kibiców zdobył, wspierając finansowo ukraińską stronę. Rosyjski magnat mieszka obecnie w Szwajcarii i nie udziela wywiadów. Następujące tygodnie i powrót Bournemouth do elity z pewnością zwiększy liczbę pytań odnośnie jego rosyjskich koneksji.

Przygoda Howe’a u sterów trwała 8 lat i nie miała jednak happy-endu. Na koniec pandemicznego sezonu 2019/2020, to właśnie “Wisienki” spadły z Premier League. Z klubu do Newcastle odszedł wspomniany Wilson, Aaron Ramsdale dołączył do Sheffield United, a Nathan Ake przeszedł do Manchesteru City. Zarobione ponad 90 mln funtów nie zostało jednak spożytkowane na wzmocnienia, lecz łatało dziury w budżecie. Przed sezonem 20/21, Bournemouth nie wydało ani centa na transfery.

Klub znalazł swoje ulubione rozwiązanie. Trenerem został Jason Tindall, były gracz oraz asystent Howe’a. Trzyletni kontrakt zakończył się jednak już w lutym 2021 roku po serii złych wyników. Tindall wrócił do pracy jako asystent najpierw w Sheffield, a dziś jest znów u boku Howe’a. Zaraz po nim, schedę na południu Anglii przejął były reprezentant kraju – Jonathan Woodgate. Obrońca kojarzony z transferem z Middlesbrough do Realu Madryt, w którym prześladowały go kontuzje, wygrał 6 z 7 pierwszych meczów. Ostatecznie wprowadził drużynę do play-offów, jednak tam lepsze okazało się Brentford. Mimo niezłej gry, Woodgate nie dostał dłuższej umowy. Do awansu w sezonie 21/22, ekipę przygotować miał Scott Parker.

Era Parkera

18-krotny reprezentant Anglii trenerską karierę rozpoczął w innym beniaminku tego sezonu – Fulham. Władzę w klubie objął pod koniec sezonu 18/19, kiedy zespół ze stolicy był już w strefie spadkowej. Po degradacji, Parker podpisał dwuletni kontrakt i już w pierwszym pełnym sezonie na ławce trenerskiej zdobył awans. 4. miejsce w lidze i zwycięstwo w finale play-offów z Brentford, było ogromnym sukcesem młodego szkoleniowca. Kolejny rok w elicie to jednak kolejny spadek. Latem 2021 roku nastąpiło rozstanie za porozumieniem stron.

Gdyby spojrzeć na tabelę, łatwo o pierwsze wnioski. Bournemouth miało najmniej porażek (8) oraz najmniej straconych goli (39). Defensywą dowodził głównie Lloyd Kelly, któremu jesienią towarzyszył doświadczony Gary Cahill, a wiosną wspomniany już Nat Phillips. 

Aż 29 goli z 74 zespołu było autorstwa Dominica Solanke, kupionego parę lat temu z Liverpooolu. Na uwagę zasługuje fakt, że angielski napastnik rozegrał wszystkie 46 spotkań w sezonie. Problemem miało być zastąpie Danjumy, autora 17 goli w poprzednim sezonie. To się ostatecznie udało, bo Solanke wspierany był głównie skrzydłowymi w postaci Ryana Christiego i Jaidona Anthony’ego, którzy łącznie dali 15 asyst. Drugim najważniejszym ofensywnym graczem trzeba jednak określić Phillipa Billinga, którego fani Premier League mogą kojarzyć z nieco inną rolą na boisku.

Duńczyk to już nie defensywny pomocnik z Huddersfield. U Parkera pełnił rolę “10”, co poskutkowało 10 golami i 10 asystami. “Wisienki” niemal przez cały czas utrzymywały się w czołówce tabeli, ale w końcówce sezonu wdarło się jeszcze sporo nerwowości, kiedy trzeba było przypieczętować sukces. Co ciekawe, kluczową rolę w tym okresie odegrał 30-letni Kieffer Moore. Napastnik ściągnięty w ostatnim dniu styczniowego okienka z Cardiff, strzelił decydującego gola w majowym spotkaniu z Nottingham Forest. Po tym tryumfie w 45. kolejce, “Wisienki” zapewniły sobie awans.

Premier League Promotion GIF by AFC Bournemouth - Find & Share on GIPHY

Parker, który próbował w Fulham gry wahadłami, w Bournemouth trzymał się głównie formacji 4-2-3-1. Poskutkowało to dobrymi rezultatami w defensywie i prawdopodobnie taki styl gry utrzyma w elicie. Z pewnością ważne w perspektywie gry w Premier League będzie wykupienie Phillipsa. To on pełnił rolę defensora “lepszego z piłką przy nodze” i przodował (także w całej lidze) jeśli chodzi o podania progresywne. 

Ważne będzie także wzmocnienie boków obrony. Czy za takie można uznać ściągnięcie z West Hamu Ryana Fredericksa? Czas pokaże, natomiast poza nim, do klubu dołączył na razie tylko środkowy pomocnik Joe Rothwell z Blackburn. Ma on wzmocnić rywalizację w środku pola – kluczowe dla gry Bournemouth jest utrzymanie piłki przez dwóch pivotów – Jeffersona Lermę i Lewisa Cooka. Ten ostatni bardzo często cofa się po piłkę od środkowych obrońców. Jego umiejętności techniczne pomagają na przetransportowanie piłki do przodu.

Rywalem wspomnianego Fredericksa w walce o skład będzie Adam Smith. Znany z boisk Premier League jest tym mniej ofensywnym bocznym obrońcą, natomiast ciekawie wygląda jego współpraca z Lermą. Pełni on funkcję podobną do Harvey’a Elliotta w Liverpoolu – często schodzi do prawej strony i daje opcję do rozegrania dla prawego obrońcy.

Idąc wyżej, należy wrócić do Billinga. Choćby w porównaniu do Fabio Carvalho, ofensywnego pomocnika Fulham, łatwo dostrzec różnice w ich warunkach fizycznych. Billing odbiega od stereotypu kreatywnego piłkarza, ale wykorzystuje je we współpracy z Solanke. Duńczykowi zdarza się zgrywać górną piłkę głową do swojego napastnika, który szuka już wolnego pola – wtedy w ofensywie “Wisienki” wyglądają jakby grały systemem 4-4-1-1 lub nawet 4-4-2. 

Styl gry drużyny Parkera z pewnością ewoluuje w Premier League. Tutaj nie będą już czołowym zespołem, a sukcesem będzie utrzymanie. Pierwsze cztery spotkania to Aston Villa, Manchester City, Arsenal i Liverpool. I po tych meczach, “Wisienki” tylko raz aż do Mundialu spotkają się z rywalem z TOP6. Parker powinien zatem dostać jeszcze sporo zaufania na wrześniowe i październikowe spotkania, ale nie będzie zaskoczeniem, jeśli to Bournemouth spędzi pierwsze tygodnie w strefie spadkowej.