Bo FPL to seria nieprzerwanych zwycięstw

0
Bo FPL to seria nieprzerwanych zwycięstw

A gdyby tak zmienić optykę i powiedzieć, że FPL to ciągłe wygrywanie i odnoszenie większych lub mniejszych sukcesów?

Po pierwsze – w FPL nie można przegrać. Choćby nie wiem jak słabo szła Ci aktualna rozgrywka, zawsze znajdzie się ktoś komu idzie jeszcze gorzej.

Co tydzień, co kolejkę, co mecz w naszych drużynach możemy dostrzec jakieś pozytywy. Przecież każdy kolejny dodany punkt za coś więcej niż samo wyjście na boisko, to już mały sukces. Ta nieoceniona radość, gdy twój gracz mimo przeciętnego spotkania strzela bramkę w końcówce meczu, ten okrzyk radości po ostatnim podaniu, które wykonał nowo sprowadzony przez Ciebie zawodnik, ta wewnętrzna duma po tym, jak obrońca skończył mecz z czystym kontem. To są rzeczy, dla których gramy w FPL.

Victory Sweet GIF - Victory Sweet Tastes Like Victory GIFs

Największe zwycięstwa są na koniec sezonu, odniesione już po podliczeniu punktów za GW38. One są najcenniejsze, smakują najlepiej, ale występują najrzadziej, bo tylko raz w roku. Wygranie miniligi jest jak odnalezienie Świętego Graala. Ale niestety tylko nielicznych czeka zaszczyt wzniesienia pucharu własnej podwórkowej ligi, czy odebrania innej nagrody z rąk organizatora. Po trwającym prawie 10 miesięcy maratonie możesz powiedzieć w głębi ducha, że się udało. Cel zrealizowany. Chwała w pracy, szkole, klubie pozostanie na zawsze.

Zielona strzałka – miód na serce dla każdego gracza Fantasy. Destynacja, do której podróż zaczynamy najczęściej o 13:30 w sobotę. Cotygodniowe lekarstwo na wszystkie problemy świata (niestety nie jest ono ogólnodostępne, a z każdą kolejną przyjętą dawką trudniej o następne). Czyż nie pięknie jest po zakończonym weekendzie wejść w zakładkę „Leagues & Cups” i zobaczyć zielony wodospad ułożony z małych trójkącików w tym kolorze.

Zdarzyła się czerwona strzałka i spadek w OR? Nie ma problemu! Od tego są ligi H2H. Nawet pomimo gorszej dyspozycji twojej drużyny na arenie międzynarodowej, w dalszym ciągu możesz sprzedać łomot koledze w meczu, gdzie liczysz się tylko ty i on. Często jest tak, że wygrane ze znajomymi w meczach bezpośrednich sprawiają więcej radości niż awans w overallu.

Do tego dochodzi również rozpoczynający się właśnie FPL Cup. Awans do kolejnej rundy po pokonaniu weterana z Norwegii, zombiaka z Egiptu, czy casuala z Ugandy jest często ukojeniem dla naszych FPLowych serc po niezbyt udanej kolejce.

Chyba nie muszę opisywać tych emocji jakie towarzyszą większości już po deadline, kiedy – co najważniejsze – nie można już nic zmieniać w składzie, ale i tak z niecierpliwością czekamy na jakieś przecieki składów. Radość, gdy uda się “trafić” wszystkich zawodników, których mamy w składzie jest może nawet i równa szczęściu po zdobytym golu przez naszego piłkarza w ostatniej akcji meczu.

Oczywiście – trafiając, wygrywamy.

No i na sam koniec, dla niektórych być może najważniejsze “zwycięstwo” dzięki FPL, dla innych niewykluczone, że zupełnie nieistotna sprawa. Wygrywamy poznając innych ludzi.

Tekst: Jan Bajorek

Sprawdź Polecane Transfery >>

Niszowe transfery >>

Posłuchaj godzinki pitolenia przed GW16 >>