Sezon w 300 znakach: Everton

1

Poprzedni  sezon był dla Evertonu nieźle pokręcony. Zaczęli od Koemana, który ściągał kreatywnych piłkarzy i miał walczyć o top 6, a skończyli na Big Samie, który toporny futbol ma we krwi. Ostatecznie The Toffees skończyli na ósmym miejscu, ale w klubie już wiedzieli, że nie o taki styl im chodzi.

If you sit in the dressing room it feels like 'we’ve won, but it’s another crap performance – Sam Allardyce

Szalenie istotny fakt

Nazwa Everton wywodzi się z germańskiego słowa eofor, oznaczającego dzikiego niedźwiedzia, który żyje w lasach. Kibice wolą jednak używać przydomka The Toffees. Najprawdopodobniej pochodzi on od nazwy sklepu ze słodyczami, który zaopatrywał kibiców gospodarzy w przysmaki podczas każdego meczu domowego.

Menedżer

Marco Silva piłkarzem był niespecjalnym, ale karierę trenerską zaczął od mocnego uderzenia. Wyciągnął klub Estoril Praia z drugiej ligi portugalskiej, a następnie dwukrotnie zakwalifikował się z nimi do Ligi Europy. Angielską przygodę zaczął od półrocznego pobytu w Hull, skąd po sezonie przeniósł się do Watfordu. Już wtedy był kuszony przez The Toffees, a w tym sezonie w końcu im się udało.

Gwiazda drużyny

Po tym co pokazał na Mundialu, Jordan Pickford zasłużył, żeby znaleźć się w tym miejscu. 24-latek jest w tej chwili na czwartym miejscu najdroższych bramkarskich transferów, ale ciężko będzie Evertonowi go zatrzymać jeśli wciąż będzie prezentował się tak solidnie. W tamtym sezonie trzeci w liczbie obronionych strzałów.

Ocena transferów

Póki co Silva sprząta po bałaganie zostawionym przez poprzedników. Klub opuścili totalny niewypał Klaassen i  najlepszy strzelec – Wayne Rooney. Everton nie boi się wydawać, co udowodnił ściągając Richarlisona za około 40 milionów funtów. W trakcie powstawania tego tekstu, do klubu dołączył również lewy obrońca Lucas Digne. Przydałby się jeszcze ktoś na środek obrony i będzie niemal idealnie.

Słaby punkt

Napastnik (miała się w tym miejscu pojawić pozycja lewego obrońcy, ale właśnie w klubie wylądował Digne). Allardyce ściągnął do siebie Cenka Tosuna za konkretny szmal, ale ciężko nazwać jego kupno strzałem  w dziesiątkę. Pod koniec sezonu menedżer dawał szanse różnym piłkarzom, a i tak stałe miejsce w składzie miał gasnący Wayne Rooney.

Kto rozczaruje?

Chciałbym się mylić, ale wskażę Fawelarza. Zachwycał swoją grą na początku sezonu, a następnie się zablokował. Bezpośredni udział przy bramce miał 12. grudnia. Od tego czasu jedyne czym się wyróżnił to płacz na ławce rezerwowych. Teraz, oprócz wymagań, ma na plecach przyklejoną najwyższą kwotę transferową w historii klubu. To może ciążyć.

Preseason

8.500 przebytych mil i niemal same porażki. Zaczęło się świetnie od zwycięstwa 22-0 z ATV Irdning, ale potem było tylko gorzej. 1-1 z Bury, 0-0 i porażka w karnych z Lille, porażka 0-1 z Porto i lanie od Blackburn (3-0) oraz Rennes (4-1). Póki co zespół ma wciąż jeden podstawowy problem – skład jest bardzo niezbalansowany. Bramki dla Evertonu zdobyli Niasse i Richarlison (o mecz z ATV po prostu zapomnijmy).

Młody talent

Dominic Calvert-Lewin. 21-latek może zdecydowanie zaliczyć ubiegły sezon do udanych. 4 gole i 8 asyst to solidny wynik, ale Allardyce lubił rzucać go na różne pozycje. Czasami musiał grać na skrzydle, a czasami dostawał szansę jako osamotniony wysunięty napastnik. Dobre warunki fizyczne połączone z dobrą techniką – pozostaje mieć nadzieję, że Silva da mu szansę się wykazać, bo w przedsezonowych zagrał łącznie 17 minut.

Kto do fantasy?

Gylfi Sigurdsson. Odejście Rooneya sprawia, że Islandczyk otrzyma w końcu rolę wymarzonej dziesiątki. Tam spisuje się najlepiej, bo daje mu to więcej swobody. Do ofensywnego ustawienia dokłada stałe fragmenty gry i niewielką cenę. 7.5 za bijącego większość rożnych i wolnych pomocnika, który gra w klubie aspirującym do top 6. Sami odpowiedzcie sobie czy warto.

Comments are closed.